Kiedy Caroline odwróciła się w stronę, z której wydobywał
się damski głos nie mogła uwierzyć. Przed ich stolikiem stała zniewalająco
piękna brunetka. Była średniego wzrostu. Jej ciemne włosy układały się w
perfekcyjne fale sięgające do połowy ramienia. Duże, brązowe oczy były
dokładnie obrysowane czarną kredką, pełne usta układały się w uśmiech pokazując
perłowo białe zęby. Ubrana była w czarną przylegającą sukienkę z dekoltem w
serek sięgającą do połowy uda oraz buty na niebotycznie wysokim obcasie w tym
samym kolorze z odkrytymi palcami. Caroline czuła się przy niej zawstydzona.
Pewnie gdyby była człowiekiem jej twarz spłonęłaby rumieńcem ze wstydu.
- Rachel Crow – odezwał się pierwotny, przyglądając się
nowoprzybyłej – Kto by pomyślał. Jesteś ostatnim człowiekiem, jakiego
spodziewałbym się tutaj zobaczyć.
Człowiekiem?
- Za to twój widok Niklaus wcale mnie nie zdziwił.
Spodziewałam się ciebie tutaj – posłała w jego kierunku zniewalający uśmiech, a
Caroline poczuła ukłucie zazdrości – Mogę się przysiąść?
W tym momencie spojrzała na Caroline, ale chyba nie po to by
szukać odpowiedzi na swoje pytanie. Otaksowała ją wzrokiem, po czym lekko
uśmiechnęła się. W międzyczasie kelner przyniósł dodatkowe krzesło do ich
stolika, głupio uśmiechając się do Rachel.
- My się chyba nie znamy – podała jej wypielęgnowaną dłoń i
pomalowanymi na czarno paznokciami. Co za zaskoczenie – Rachel Crow
Dziewczyna uścisnęła mocno dłoń kobiety patrząc jej prosto w
oczy. Crow, czyli wrona. Faktycznie można by ją porównać do wrony.
- Caroline Forbes
W momencie kiedy ich dłonie się dotknęły Rachel wydawała się
nieobecna, ale tylko przez ułamek sekundy. Potem uśmiechnęła się jak gdyby
nigdy nic i powiedziała.
- Wampir. Całkiem młody.
Caroline podniosła brwi ździwiona.
- Co?
- Jesteś wampirem, poczułam to w chwili, gdy cię dotknęłam.
Aha, okej.
- A ty jesteś? – Caroline była lekko zirytowana, tym że
przez sam dotyk kobieta mogła tyle się o niej dowiedzieć.
- Czarownicą.
- I to bardzo potężną – wtrącił się pierwotny – Znamy się z
Rachel od bardzo dawna.
- Ach tak.
Wampirzyca była wyraźnie niezadowolona z obecności
czarownicy.
- Dziękuję ci, Niklaus. Miło, że ktoś docenia moją moc.
- Dobrze się trzymasz jak na swoje lata, Rachel.
- To ile masz lat? – dziewczyna była strasznie ciekawa.
- Dokładnie 73 w przyszły piątek.
Caroline z wrażenia, aż zakrztusiła się winem, które
popijała co wywołała śmiech ze strony czarownicy.
- Widzisz Caroline. Tak to bywa, kiedy jest się czarownią.
Nie trzeba pić krwi żeby wiecznie wyglądać młodo.
Tym stwierdzeniem rozśmieszyła pierwotnego.
- Czy to Chateau Lafite? – płynnie wypowiedziała francuską nazwę wskazując na wino w lampkach – Widzę, że zamierzasz zostawić tu spory majątek, Niklaus.
I zamówiła lampkę wina dla siebie, po chwili ten sam kelner, który przyniósł krzesło przyszedł z zamówionym winem.
Sposób w jaki czarownica wypowiadała jego imię nie spodobał się Caroline. Tak jakby nuciła piosenkę. Caroline przyjrzała się twarzy pierwotnego. Wydawał się być zadowolony ze spotkania z czarownicą, ale kiedy dziewczyna przyjrzała się bliżej jego twarzy zauważył, że zachowuje się troche inaczej. Był czujny. Dyskretnie rozglądał się dookoła i nasłuchiwał.
Co jest grane?
- Może mi powiesz skąd się tu wzięłaś? – swoje pytanie pierwotny skierował do czarownicy.
- Wiesz jak to jest. Podróżowałam. Byłam tu i tam, w kilku miejscach, aż w końcu wiatr mnie przygnał tutaj i postanowiłam odwiedzić naszą ulubioną restaurację.
NASZĄ. Caroline zacisnęła rękę, która spoczywała na kolanach w pięść. Po chwili poczuła, jak Klaus pod stołem łapie ją za rękę i delikatnie kciukiem rysuje małe kółka na jej wierzchu. W ten sposób pewnie chciał ją zapewnić, że nie ma już żadnych ICH, ale wampirzycy nie było do śmiechu. Klaus wpadł w tarapaty i to poważne. O, nie. Nikt nie będzie tak pogrywał z Caroline Forbes. Ostentacyjnie założyła nogę na nogę.
- Więc mówisz, że postanowiłaś przypomnieć sobie stare czasy – zaakcentowała słowo „stare” – i odwiedzić to miejsce spodziewając się zastać w nim Klausa.
- Dokładnie tak.
Wydawała się niezrażona zachowaniem wampirzycy, ale zauważyła zmianę w jej nastawieniu.
- W końcu ja i Niklaus jesteśmy starymi, dobrymi przyjaciółmi. Spokojnie Caroline, nie zamierzam odebrać ci ukochanego. Po prostu się cieszę na wasz widok.
To wyznanie nic a nic nie zmieniło w nastawieniu wampirzycy. Będzie miała na oku czarownicę i jej zamiary.
- No to tak, przywitałam się, wypiłam wino. Zostało mi jeszcze zaprosić was oboje na moje przyjęcie urodzinowe. Tak jak mówiłam, w piątek w moim domu. Dostaniecie oficjalne zaproszenia, w których będzie adres.
Z gracją podniosła się z krzesła i na odchodne powiedziała tylko:
- Musicie przyjść. W końcu 73 urodziny obchodzi się tylko raz!
I odeszła. Caroline posłała Klausowi pełne pytania i jednocześnie zirytowane spojrzenie.
- Skąd ją znasz?
- Poznaliśmy się w 1965 roku. Kiedy po raz pierwszy przyjechałem do Francji. Rachel była wtedy służąca w domu, w którym mieszkaliśmy. Właściwie, to miała służyć jako obiad.
- I co się stało?
- Tak jak mówiłem, jest i była potężną czarownicą. Umiała się obronić, a jej temperament przypadł nam do gustu.
- Nam, czyli komu?
- Mnie – przyznał z ociąganiem – Dlatego zostawiłem ją przy życiu.
To jest dokładnie to czego spodziewała się usłyszeć.
- Chyba muszę już wracać do hotelu.
Z tymi słowami wstała z zamiarem opuszczenia budynku, lecz ręka Klausa na jej ramieniu skutecznie uniemożliwiła jej plany.
- Caroline, czekaj. Znam Rachel od dawna, ale nic nigdy między nami nie było. Krótko po tym, jak ją poznałem postanowiłem od sztyletować Kola. Zakochała się w nim, ale bez wzajemności. Kol ją tylko wykorzystał, pobawił się nią, a potem rzucił. Potem ona zniknęła.
Napięcie trochę zeszło z ciała wampirzycy, ale jeszcze nie do końca.
- To dlaczego byłeś taki czujny w jej towarzystwie?
Tym pytaniem Klaus wydawał się trochę zdziwiony. Pewnie nie spodziewał się, że ktoś zauważył zmianę w jego zachowaniu.
- Jeszcze przed swoim wyjazdem Rachel sprzymierzyła się z pewną grupą Łowców. Chciała się zemścić na Kol’u. Mówiła, że mieli dopaść tylko jego, ale i tak polowali na nas wszystkich, całą rodzinę.
- I co dalej?
- Oczywiście chcieliśmy ich zabijać, ale dowiedziałem się od Rachel, że ta grupa łowców jest inna, niż te z którymi miałem styczność wcześniej. To czarownicy, szkoleni od dziecka w specjalnych ośrodkach. Stoczyliśmy z nimi jedną bitwę. Mogę szczerze powiedzieć, że byli lepsi niż myślałem, ale wygraliśmy. Jak zawsze. Osłabiliśmy ich na tyle, że już więcej nas nie niepokoili. Wraz z ponownym pojawieniem się Rachel spodziewałem się też łowców.
- Okej, rozumiem. I tak łatwo wybaczyłeś Rachel?
- Nie miałem jej tego za złe. Czułem się za nią odpowiedzialny, nie powinienem pozwolić mojemu bratu tak jej wykorzystać, Kol potrafi manipulować ludźmi.
Nadal to wszystko wydawało się dla niej dziwne, ale wierzyła w opowieść pierwotnego i tego się trzymała. Wyjrzała przez okno, było już ciemno.
- Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła, Caroline. Naprawdę nie spodziewałem się jej tutaj zobaczyć.
Westchnęła.
- Muszę przyznać, że na początku byłam. I to bardzo.
- Twoja zazdrość bardzo mi pochlebia – zaśmiał się – Przez chwilę wydawało mi się, że zaraz wydrapiesz jej oczy.
Caroline również się zaśmiała. Teraz, kiedy znała prawdę to wszystko wydawało jej się głupie i niepotrzebne.
- To może masz ochotę zobaczyć wieżę Eiffla?
Kochani,przepraszam za błędy, ale korekta nie działa. Chciałam wam podziękować, że coraz więcej ludzi czyta mojego bloga. Komentarze, które tu zostawiacie dużo dla mnie znaczą. Dziękuję <3
I zamówiła lampkę wina dla siebie, po chwili ten sam kelner, który przyniósł krzesło przyszedł z zamówionym winem.
Sposób w jaki czarownica wypowiadała jego imię nie spodobał się Caroline. Tak jakby nuciła piosenkę. Caroline przyjrzała się twarzy pierwotnego. Wydawał się być zadowolony ze spotkania z czarownicą, ale kiedy dziewczyna przyjrzała się bliżej jego twarzy zauważył, że zachowuje się troche inaczej. Był czujny. Dyskretnie rozglądał się dookoła i nasłuchiwał.
Co jest grane?
- Może mi powiesz skąd się tu wzięłaś? – swoje pytanie pierwotny skierował do czarownicy.
- Wiesz jak to jest. Podróżowałam. Byłam tu i tam, w kilku miejscach, aż w końcu wiatr mnie przygnał tutaj i postanowiłam odwiedzić naszą ulubioną restaurację.
NASZĄ. Caroline zacisnęła rękę, która spoczywała na kolanach w pięść. Po chwili poczuła, jak Klaus pod stołem łapie ją za rękę i delikatnie kciukiem rysuje małe kółka na jej wierzchu. W ten sposób pewnie chciał ją zapewnić, że nie ma już żadnych ICH, ale wampirzycy nie było do śmiechu. Klaus wpadł w tarapaty i to poważne. O, nie. Nikt nie będzie tak pogrywał z Caroline Forbes. Ostentacyjnie założyła nogę na nogę.
- Więc mówisz, że postanowiłaś przypomnieć sobie stare czasy – zaakcentowała słowo „stare” – i odwiedzić to miejsce spodziewając się zastać w nim Klausa.
- Dokładnie tak.
Wydawała się niezrażona zachowaniem wampirzycy, ale zauważyła zmianę w jej nastawieniu.
- W końcu ja i Niklaus jesteśmy starymi, dobrymi przyjaciółmi. Spokojnie Caroline, nie zamierzam odebrać ci ukochanego. Po prostu się cieszę na wasz widok.
To wyznanie nic a nic nie zmieniło w nastawieniu wampirzycy. Będzie miała na oku czarownicę i jej zamiary.
- No to tak, przywitałam się, wypiłam wino. Zostało mi jeszcze zaprosić was oboje na moje przyjęcie urodzinowe. Tak jak mówiłam, w piątek w moim domu. Dostaniecie oficjalne zaproszenia, w których będzie adres.
Z gracją podniosła się z krzesła i na odchodne powiedziała tylko:
- Musicie przyjść. W końcu 73 urodziny obchodzi się tylko raz!
I odeszła. Caroline posłała Klausowi pełne pytania i jednocześnie zirytowane spojrzenie.
- Skąd ją znasz?
- Poznaliśmy się w 1965 roku. Kiedy po raz pierwszy przyjechałem do Francji. Rachel była wtedy służąca w domu, w którym mieszkaliśmy. Właściwie, to miała służyć jako obiad.
- I co się stało?
- Tak jak mówiłem, jest i była potężną czarownicą. Umiała się obronić, a jej temperament przypadł nam do gustu.
- Nam, czyli komu?
- Mnie – przyznał z ociąganiem – Dlatego zostawiłem ją przy życiu.
To jest dokładnie to czego spodziewała się usłyszeć.
- Chyba muszę już wracać do hotelu.
Z tymi słowami wstała z zamiarem opuszczenia budynku, lecz ręka Klausa na jej ramieniu skutecznie uniemożliwiła jej plany.
- Caroline, czekaj. Znam Rachel od dawna, ale nic nigdy między nami nie było. Krótko po tym, jak ją poznałem postanowiłem od sztyletować Kola. Zakochała się w nim, ale bez wzajemności. Kol ją tylko wykorzystał, pobawił się nią, a potem rzucił. Potem ona zniknęła.
Napięcie trochę zeszło z ciała wampirzycy, ale jeszcze nie do końca.
- To dlaczego byłeś taki czujny w jej towarzystwie?
Tym pytaniem Klaus wydawał się trochę zdziwiony. Pewnie nie spodziewał się, że ktoś zauważył zmianę w jego zachowaniu.
- Jeszcze przed swoim wyjazdem Rachel sprzymierzyła się z pewną grupą Łowców. Chciała się zemścić na Kol’u. Mówiła, że mieli dopaść tylko jego, ale i tak polowali na nas wszystkich, całą rodzinę.
- I co dalej?
- Oczywiście chcieliśmy ich zabijać, ale dowiedziałem się od Rachel, że ta grupa łowców jest inna, niż te z którymi miałem styczność wcześniej. To czarownicy, szkoleni od dziecka w specjalnych ośrodkach. Stoczyliśmy z nimi jedną bitwę. Mogę szczerze powiedzieć, że byli lepsi niż myślałem, ale wygraliśmy. Jak zawsze. Osłabiliśmy ich na tyle, że już więcej nas nie niepokoili. Wraz z ponownym pojawieniem się Rachel spodziewałem się też łowców.
- Okej, rozumiem. I tak łatwo wybaczyłeś Rachel?
- Nie miałem jej tego za złe. Czułem się za nią odpowiedzialny, nie powinienem pozwolić mojemu bratu tak jej wykorzystać, Kol potrafi manipulować ludźmi.
Nadal to wszystko wydawało się dla niej dziwne, ale wierzyła w opowieść pierwotnego i tego się trzymała. Wyjrzała przez okno, było już ciemno.
- Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła, Caroline. Naprawdę nie spodziewałem się jej tutaj zobaczyć.
Westchnęła.
- Muszę przyznać, że na początku byłam. I to bardzo.
- Twoja zazdrość bardzo mi pochlebia – zaśmiał się – Przez chwilę wydawało mi się, że zaraz wydrapiesz jej oczy.
Caroline również się zaśmiała. Teraz, kiedy znała prawdę to wszystko wydawało jej się głupie i niepotrzebne.
- To może masz ochotę zobaczyć wieżę Eiffla?
Kochani,przepraszam za błędy, ale korekta nie działa. Chciałam wam podziękować, że coraz więcej ludzi czyta mojego bloga. Komentarze, które tu zostawiacie dużo dla mnie znaczą. Dziękuję <3