Playlist

wtorek, 26 stycznia 2016

Rozdział 8

Kiedy Caroline odwróciła się w stronę, z której wydobywał się damski głos nie mogła uwierzyć. Przed ich stolikiem stała zniewalająco piękna brunetka. Była średniego wzrostu. Jej ciemne włosy układały się w perfekcyjne fale sięgające do połowy ramienia. Duże, brązowe oczy były dokładnie obrysowane czarną kredką, pełne usta układały się w uśmiech pokazując perłowo białe zęby. Ubrana była w czarną przylegającą sukienkę z dekoltem w serek sięgającą do połowy uda oraz buty na niebotycznie wysokim obcasie w tym samym kolorze z odkrytymi palcami. Caroline czuła się przy niej zawstydzona. Pewnie gdyby była człowiekiem jej twarz spłonęłaby rumieńcem ze wstydu.
- Rachel Crow – odezwał się pierwotny, przyglądając się nowoprzybyłej – Kto by pomyślał. Jesteś ostatnim człowiekiem, jakiego spodziewałbym się tutaj zobaczyć.
Człowiekiem?
- Za to twój widok Niklaus wcale mnie nie zdziwił. Spodziewałam się ciebie tutaj – posłała w jego kierunku zniewalający uśmiech, a Caroline poczuła ukłucie zazdrości – Mogę się przysiąść?
W tym momencie spojrzała na Caroline, ale chyba nie po to by szukać odpowiedzi na swoje pytanie. Otaksowała ją wzrokiem, po czym lekko uśmiechnęła się. W międzyczasie kelner przyniósł dodatkowe krzesło do ich stolika, głupio uśmiechając się do Rachel.
- My się chyba nie znamy – podała jej wypielęgnowaną dłoń i pomalowanymi na czarno paznokciami. Co za zaskoczenie – Rachel Crow
Dziewczyna uścisnęła mocno dłoń kobiety patrząc jej prosto w oczy. Crow, czyli wrona. Faktycznie można by ją porównać do wrony.
- Caroline Forbes
W momencie kiedy ich dłonie się dotknęły Rachel wydawała się nieobecna, ale tylko przez ułamek sekundy. Potem uśmiechnęła się jak gdyby nigdy nic i powiedziała.
- Wampir. Całkiem młody.
Caroline podniosła brwi ździwiona.
- Co?
- Jesteś wampirem, poczułam to w chwili, gdy cię dotknęłam.
Aha, okej.
- A ty jesteś? – Caroline była lekko zirytowana, tym że przez sam dotyk kobieta mogła tyle się o niej dowiedzieć.
- Czarownicą.
- I to bardzo potężną – wtrącił się pierwotny – Znamy się z Rachel od bardzo dawna.
- Ach tak.
Wampirzyca była wyraźnie niezadowolona z obecności czarownicy.
- Dziękuję ci, Niklaus. Miło, że ktoś docenia moją moc.
- Dobrze się trzymasz jak na swoje lata, Rachel.
- To ile masz lat? – dziewczyna była strasznie ciekawa.
- Dokładnie 73 w przyszły piątek.
Caroline z wrażenia, aż zakrztusiła się winem, które popijała co wywołała śmiech ze strony czarownicy.
- Widzisz Caroline. Tak to bywa, kiedy jest się czarownią. Nie trzeba pić krwi żeby wiecznie wyglądać młodo.
Tym stwierdzeniem rozśmieszyła pierwotnego.
- Czy to Chateau Lafite? – płynnie wypowiedziała francuską nazwę wskazując na wino w lampkach – Widzę, że zamierzasz zostawić tu spory majątek, Niklaus.
I zamówiła lampkę wina dla siebie, po chwili ten sam kelner, który przyniósł krzesło przyszedł z zamówionym winem.
Sposób w jaki czarownica wypowiadała jego imię nie spodobał się Caroline. Tak jakby nuciła piosenkę. Caroline przyjrzała się twarzy pierwotnego. Wydawał się być zadowolony ze spotkania z czarownicą, ale kiedy dziewczyna przyjrzała się bliżej jego twarzy zauważył, że zachowuje się troche inaczej. Był czujny. Dyskretnie rozglądał się dookoła i nasłuchiwał.
Co jest grane?
- Może mi powiesz skąd się tu wzięłaś? – swoje pytanie pierwotny skierował do czarownicy.
- Wiesz jak to jest. Podróżowałam. Byłam tu i tam, w kilku miejscach, aż w końcu wiatr mnie przygnał tutaj i postanowiłam odwiedzić naszą ulubioną restaurację.
NASZĄ. Caroline zacisnęła rękę, która spoczywała na kolanach w pięść. Po chwili poczuła, jak Klaus pod stołem łapie ją za rękę i delikatnie kciukiem rysuje małe kółka na jej wierzchu. W ten sposób pewnie chciał ją zapewnić, że nie ma już żadnych ICH, ale wampirzycy nie było do śmiechu. Klaus wpadł w tarapaty i to poważne. O, nie. Nikt nie będzie tak pogrywał z Caroline Forbes. Ostentacyjnie założyła nogę na nogę.
- Więc mówisz, że postanowiłaś przypomnieć sobie stare czasy – zaakcentowała słowo „stare” – i odwiedzić to miejsce spodziewając się zastać w nim Klausa.
- Dokładnie tak.
Wydawała się niezrażona zachowaniem wampirzycy, ale zauważyła zmianę w jej nastawieniu.
- W końcu ja i Niklaus jesteśmy starymi, dobrymi przyjaciółmi. Spokojnie Caroline, nie zamierzam odebrać ci ukochanego. Po prostu się cieszę na wasz widok.
To wyznanie nic a nic nie zmieniło w nastawieniu wampirzycy. Będzie miała na oku czarownicę i jej zamiary.
- No to tak, przywitałam się, wypiłam wino. Zostało mi jeszcze zaprosić was oboje na moje przyjęcie urodzinowe. Tak jak mówiłam, w piątek w moim domu. Dostaniecie oficjalne zaproszenia, w których będzie adres.
Z gracją podniosła się z krzesła i na odchodne powiedziała tylko:
- Musicie przyjść. W końcu 73 urodziny obchodzi się tylko raz!
I odeszła. Caroline posłała Klausowi pełne pytania i jednocześnie zirytowane spojrzenie.
- Skąd ją znasz?
- Poznaliśmy się w 1965 roku. Kiedy po raz pierwszy przyjechałem do Francji. Rachel była wtedy służąca w domu, w którym mieszkaliśmy. Właściwie, to miała służyć jako obiad.
- I co się stało?
- Tak jak mówiłem, jest i była potężną czarownicą. Umiała się obronić, a jej temperament przypadł nam do gustu.
- Nam, czyli komu?
- Mnie – przyznał z ociąganiem – Dlatego zostawiłem ją przy życiu.
To jest dokładnie to czego spodziewała się usłyszeć.
- Chyba muszę już wracać do hotelu.
Z tymi słowami wstała z zamiarem opuszczenia budynku, lecz ręka Klausa na jej ramieniu skutecznie uniemożliwiła jej plany.
- Caroline, czekaj. Znam Rachel od dawna, ale nic nigdy między nami nie było. Krótko po tym, jak ją poznałem postanowiłem od sztyletować Kola. Zakochała się w nim, ale bez wzajemności. Kol ją tylko wykorzystał, pobawił się nią, a potem rzucił. Potem ona zniknęła.
Napięcie trochę zeszło z ciała wampirzycy, ale jeszcze nie do końca.
- To dlaczego byłeś taki czujny w jej towarzystwie?
Tym pytaniem Klaus wydawał się trochę zdziwiony. Pewnie nie spodziewał się, że ktoś zauważył zmianę w jego zachowaniu.
- Jeszcze przed swoim wyjazdem Rachel sprzymierzyła się z pewną grupą Łowców. Chciała się zemścić na Kol’u. Mówiła, że mieli dopaść tylko jego, ale i tak polowali na nas wszystkich, całą rodzinę.
- I co dalej?
- Oczywiście chcieliśmy ich zabijać, ale dowiedziałem się od Rachel, że ta grupa łowców jest inna, niż te z którymi miałem styczność wcześniej. To czarownicy, szkoleni od dziecka w specjalnych ośrodkach. Stoczyliśmy z nimi jedną bitwę. Mogę szczerze powiedzieć, że byli lepsi niż myślałem, ale wygraliśmy. Jak zawsze. Osłabiliśmy ich na tyle, że już więcej nas nie niepokoili. Wraz z ponownym pojawieniem się Rachel spodziewałem się też łowców.
- Okej, rozumiem. I tak łatwo wybaczyłeś Rachel?
- Nie miałem jej tego za złe. Czułem się za nią odpowiedzialny, nie powinienem pozwolić mojemu bratu tak jej wykorzystać, Kol potrafi manipulować ludźmi.
Nadal to wszystko wydawało się dla niej dziwne, ale wierzyła w opowieść pierwotnego i tego się trzymała. Wyjrzała przez okno, było już ciemno.
- Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła, Caroline. Naprawdę nie spodziewałem się jej tutaj zobaczyć.
Westchnęła.
- Muszę przyznać, że na początku byłam. I to bardzo.
- Twoja zazdrość bardzo mi pochlebia – zaśmiał się – Przez chwilę wydawało mi się, że zaraz wydrapiesz jej oczy.
Caroline również się zaśmiała. Teraz, kiedy znała prawdę to wszystko wydawało jej się głupie i niepotrzebne.
- To może masz ochotę zobaczyć wieżę Eiffla?



Kochani,przepraszam za błędy, ale korekta nie działa. Chciałam wam podziękować, że coraz więcej ludzi czyta mojego bloga. Komentarze, które tu zostawiacie dużo dla mnie znaczą. Dziękuję <3





poniedziałek, 25 stycznia 2016

Rozdział 7

Kiedy piosenka dobiegła końca Klaus zatrzymał się, ale nie odsunął od wampirzycy. Spojrzał jej głęboko w oczy. Dosłownie czuła jak jej serce kruszeje pod wpływem jego wzroku. Z chwilą gdy zbliżył swoje usta do jej ust usłyszeli za sobą jakieś głosy i kroki. W ich stronę szła grupa turystów z przewodnikiem, ale byli jeszcze dość daleko.
- Chyba musimy zakończyć nasz taniec – powiedział Klaus ochrypłym głosem, od którego aż zakręciło się w głowie wampirzycy.
- Tak, masz rację – powiedziała, ale żadne z nich nie wykonało ruchu.
Turyści byli co raz bliżej, słychać było gwar ich rozmów. Ich język brzmi dziwnie, mocny akcent i twardo wypowiadane słowa. Caroline przypuszczała, że to turyści z Niemiec, nie potrafiłaby powtórzyć ani słowa w tym dziwnym języku.
Klaus nachylił się ku niej. Założył jej niesforny kosmyk włosów za ucho, muskając przy tym dłonią jej szyję. Od tego gestu Caroline poczuła dreszcze na całym ciele, oczywiście nie umknęło to uwadze pierwotnego, na co zareagował uśmiechem. Z ustami przy jej uchu powiedział cicho, a raczej wymruczał:
- Caroline – sposób w jaki wypowiadał jej imię, tak jakby kryła się w nim obietnica, wszystkie nadzieje i coś jeszcze, ale w tej chwili dziewczyna jeszcze nie potrafiła powiedzieć co. Złożył delikatny pocałunek za jej uchem. Wampirzyca zamknęła oczy poddając się pieszczocie.
- Chodźmy już – powiedział po czym wziął ją za rękę i poprowadził do wyjścia. Minęli grupę turystów. Caroline była wdzięczna Klausowi za jego zdrowy rozsądek. Czułaby się naprawdę niezręcznie gdyby ta grupa przyłapała ich na tym co robili.
Tym razem pierwotny poprowadził ją trochę inną drogą tak, że wyszli na ogród.

Spacerowali wolnym krokiem po alejkach ogrodu, ciesząc się chwilą, piękną pogodą i swoją obecnością. Caroline podziwiała miejsce, w którym się znaleźli. Nic dziwnego, było tu naprawdę pięknie. Dziewczyna postanowiła przerwać ciszę i odezwała się do pierwotnego, który zdawał się robić to co ona przed chwilą.
- Więc jak to było z tym Ludwikiem i jego obsesją na punkcie wampirów?
Słysząc dźwięk jej głosu odwrócił się do niej i zaczął swoją opowieść.
- Tak jak już mówiłem, chciał zostać wampirem, ale go nie przemieniłem. Ale nie poddał się tak łatwo, o nie. Wciąż próbował mnie namawiać. Organizował huczne przyjęcia na naszą cześć, spędziłem sporo czasu w tym pałacu – w tym momencie na twarzy Klausa zawitał lekki uśmiech – Tańce do białego rana, pełne wykwintnego jedzenia stoły i piękne kobiety, tak mniej więcej wyglądało typowe przyjęcie.
Caroline trochę zirytowało wspomnienie Klausa o pięknych kobietach. Chociaż wiedziała, że pierwotny ma ponad 1000 lat i nie mógł na nią czekać całe życie to i tak nie mogła powstrzymać ukłucia zazdrości. Zmrużyła powieki i przyjrzała się twarzy pierwotnego.
Mężczyzna spostrzegł, że mu się przypatruje. Zatrzymał się i spojrzał wampirzycy głęboko w oczy szukając odpowiedzi na dziwne zachowanie.
- Co się stało, skarbie?
- Nic, nic – przeniosła wzrok na czubek swojego buta – Na czym skończyłeś? Piękne kobiety i co dalej?
Zdał sobie sprawę o co chodzi, a na jego twarzy pojawił się uśmieszek.
- Kochanie, tylko mi nie mów, że jesteś zazdrosna – uśmiech przybrał na sile, natomiast Caroline ogarnęła fala zażenowania. Próbowała jakoś wybrnąć z tej dziwnej sytuacji.
- Wcale nie! Zdaje ci się! Chciałam tylko żebyś wrócił do swojej opowieści…
Parsknął śmiechem. Super.
- Caroline, to było wieki temu! Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że spotkam ciebie na swojej drodze, ale bardzo mi to pochlebia.
W sumie to pierwotny ma racje, Caroline nie powinna być zazdrosna o takie głupoty.
- Wiem, przepraszam.
- Nie gniewam się – musnął swoimi ustami jej usta – A teraz chodźmy.
- Dokąd?
- Zabieram cię na kolacje do mojej ulubionej restauracji w Paryżu.
Poszli na parking gdzie Klaus zostawił swój samochód.
- Rany, nie boisz się że ktoś ci go ukradnie?
- Ten kto by to zrobił nie pożyłby długo.
No tak, ale odpowiedź pomyślała Caroline.

Tak jak poprzednio podróż nie zajęła im dużo czasu. Podjechali pod restaurację, w której Caroline była ostatnim razem.
- A więc to ta twoja ulubiona restauracja. Byłam już tutaj i spotkałam Elijaha.
Dziewczyna spojrzała na pierwotnego i zaczęła się zastanawiać jak ją znalazł. To trochę głupie, że dopiero teraz zaczęła o tym myśleć, no ale cóż. Coś, a raczej ktoś skutecznie odwracał jej uwagę od tych myśli. Czy Elijah powiedział Klausowi, że jest w Paryżu?
- Niech zgadnę. To on powiedział ci gdzie jestem? Obiecał mi, że tego nie zrobi…
Wyszli z samochodu. Stali teraz przed wejściem do restauracji. Klaus nonszalancko oparł się o samochód i przyglądał się twarzy dziewczyny.
- Mylisz się skarbie. Elijah nic mi nie powiedział. Wiesz, że on nie łamie danego słowa. Nawet nie spodziewałem się go tutaj zastać. Sam cię znalazłem.
Pochylił się w jej stronę i szepnął jej do ucha.
- Zawsze cię znajdę.
Od jego słów Caroline poczuła dreszcze na całym ciele. Nie wiedziała co ma myśleć. Przy pierwotnym traciła wszystkie zmysły i swój zdrowy rozsądek. Przecież nie chciała żeby ją znalazł, ale on i tak to zrobił. Nie chciała go dopuścić do siebie na tyle blisko, aby mógł ją zranić, ale zrobiła to i pewnie jeszcze będzie tego żałować. Miała mętlik w głowie. Z jednej strony ufała mu, a w jej sercu zaczęło kwitnąć uczucie, a z drugiej strony Klaus był zdolny do wszystkiego. W każdej chwili mógł uciec gdzie pieprz rośnie zostawiając ją ze złamanym sercem, rozbitą na kawałki.
Wziął ją pod ramię i razem weszli do środka restauracji. Za kontuarem stał ten sam portier. Gdy tylko ich spostrzegł, jego serce lekko przyśpieszyło. Zaczął się denerwować. Pokłonił się przed Klausem, tak jakby był królem.
- Witam panie Mikaelson. Stolik dla pana i narzeczonej?
Na dźwięk słowa „narzeczona” Caroline lekko zbita z tropu spojrzała na Klausa, który chyba nie zamierzał wyprowadzać z błędu mężczyznę i z uśmiechem na twarzy odpowiedział:
- Tak, ten co zawsze.
Portier poprowadził ich do stolika z widokiem na wieżę Eiffla, tego który wczoraj zajmowała para. Mimo wieczornej godziny było jeszcze dość jasno, słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Zajęli swoje miejsca i otrzymali kartę dań.
Caroline zaczęła ją przeglądać.
- To może powiesz mi jak mnie znalazłeś?
- Powiem tyle, że niezbyt dobrze zacierasz po sobie ślady.
Caroline spojrzała mu w oczy. Jak to? Przecież usunęła historię przeglądarki… Pod napływem jej zdziwionego spojrzenia pierwotny zaczął się śmiać.
- Informacje zostają na dysku twardym.
O, Boże. Ale głupi błąd! Mogła bardziej uważać na zajęciach z informatyki z panem Smith’em w liceum.
Ku przypuszczeniom Caroline, Klaus zamówił pieczeń i wino dla nich oboje, natomiast ona wzięła coś o dziwnej nazwie, ale smacznie brzmiącej.
- Mam nadzieję, że to co zamówiłam nie okaże się byczymi jądrami, albo wątróbką.
- Hahaha, nie martw się. To łosoś w cieście francuskim.
- Uff, ulżyło mi.
Młoda kelnerka podała im zamówione wino, zręcznie nalała je do lampek i odeszła.
Widok z okna był niesamowity. Wieża Eiffla w blasku zachodzącego słońca wyglądała jak z bajki. Wampirzyca przypatrywała się temu pięknemu zjawisku, rozgrywającemu się na jej oczach popijając wino. Poczuła również, że mężczyzna siedzący naprzeciwko wpatruje się w nią.
- Chciałbym cię teraz namalować – odezwał się Klaus. Odwróciła się w jego stronę.
- Przecież masz już mnóstwo moich portretów.
- Nigdy nie znudzi mi się malowanie ciebie, Caroline.
Przyniesiono ich kolacje. Faktycznie. Klaus miał rację, przed dziewczyną na talerzu znajdował się łosoś w cieście francuskim i wyglądał apetycznie.
Spróbowała pierwszy kęs. Oczywiście, pyszne!
Kiedy skończyli posiłek, a pierwsza butelka wina była już pusta Klaus ujął jej drobną dłoń i zamknął w swojej.
- Cieszę się, że cię znalazłem Caroline.
W chwili gdy chciała coś odpowiedzieć usłyszeli za plecami damski głos.

- Niklaus Mikaelson – zaśmiała się – Wiedziałam, że cię tu znajdę.

piątek, 22 stycznia 2016

Liebster Blog Award!






Hej, kochani!

Zostałam nominowana do Liebster Blog Award! Z tego co wiem zabawa polega na tym, że trzeba odpowiedzieć na 11 zadanych pytań przez osobę, która nominuje (nominowała mnie silie maiden, przy okazji zapraszam was na jej bloga- http://dwa-w-jendym.blogspot.com/ i serdecznie dziękuję jej za to wyróżnienie). Po odpowiedzeniu na pytania trzeba nominować innych i zadać im własne pytania. No to zaczynamy!

1. Jak nazywa się twoja najlepsza książka?

Oczywiście jest to nie jedna książka, ale cała seria "Harry Potter". Zakochałam się w niej od kiedy tylko przeczytałam pierwszy rozdział. Można by rzec, że to przeznaczenie. Czytałam te książki kilkakrotnie każdą.







2. Czy masz ulubioną postać? Jak tak, to kim ona jest?

Mam ulubioną, jest nią Severus Snape z wymienionej wyżej serii. Severus jest nauczycielem w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Początkowo uczył eliksirów, a później obrony przed czarną magią. Z początku mogłoby wydawać się, że jest on sztywnym, nienawidzącym wszystkich profesorem, ale okazuje się, że tak naprawdę jest on wrażliwym człowiekiem skłonnym do poświęceń, który kochał jedną kobietę przez całe swoje życie, chociaż nigdy nie dane było mu być z nią. Kobieta wychodzi za mąż, za jego największego wroga, rodzi syna, a na koniec umiera z ręki Sami Wiecie Kogo, a on nic nie może zrobić. Po latach do szkoły, w której uczy przychodzi jej syn. Wygląda dokładnie tak jak jego ojciec z wyjątkiem oczu, które ma po matce. Severus pomaga mu, ale pozostaje w ukryciu i zmuszony jest grać tego złego. Podziwiam go i jego poświęcenie. Dla tej jednej miłości zrobił więcej niż niektórzy ludzie przez całe swoje życie.





3. Kiedy założyłaś bloga?

Całkiem niedawno, Jakoś tak podczas przerwy świątecznej. 

4. Jak zdobywasz wenę? Co jest twoim natchnieniem?

Szczerze mówiąc nie mam pojęcia. To przychodzi jakoś tak samo, bez zapowiedzi. Nowe pomysły nachodzą mnie czasem pod prysznicem, na spacerze, albo podczas "nauki". Czasem bywa tak, że pewne historie inspirują mnie do pisania, ale zwykle pomysły po prostu pojawiają się w mojej głowie i nie mogę skupić się na niczym innym, tylko na tym

5.  Jakie lubisz książki? Fantasy,horrory, dramaty....

Na to jest tylko jedna odpowiedź. Dobre! Warte uwagi, zaskakujące, takie o których będziesz myślał non stop i będą za tobą chodzić do czasu aż znowu nie zaczniesz ich czytać. Lubię książki z każdego gatunku, ale jak na prawdziwego nerda przystało kocham fantastykę, ale odnajduję się również w każdym innym gatunku.

6. Ulubiona piosenka?

Goo Goo Dolls- Iris

7. Ulubiony zespół/piosenkarz?

Chyba nie mam ulubionego zespołu, ani piosenkarza. Ale Arctic Monkeys jest jednym, których słucham najczęściej.

8. Twoje marzenie...?

Przeżyć niesamowitą przygodę, zwiedzić świat, znaleźć tego jedynego (niekoniecznie księcia na białym koniu) i być szczęśliwą. W sumie chciałabym też mieszkać w Bieszczadach...

9. Kim chcesz zostać w przyszłości?

Nie mam bladego pojęcia. Po prostu chcę być sobą i być szczęśliwa.

10. Czy masz w planach wydanie książki?

Chciałabym! I to baaardzo i mam nadzieję, że kiedyś to się wydarzy, ale na razie nie udało mi się niczego ukończyć i nie mam 18 lat, więc to chyba niemożliwe.

11. Co cię pchnęło do założenia bloga?

Szczerze mówiąc, chciałam historii o Klaroline. Nie mogłam znaleźć fan fiction, które by mi odpowiadały, więc postanowiłam napisać własny, a bloga założyłam po to, aby zobaczyć jak ludzie zareagują na to co piszę. Jak znacie, albo piszecie własne ff o Klaroline to podsyłajcie na dole linki bo chętnie poczytam bo być może nie szukałam zbyt dokładnie ;)

Moje pytania:
1. Jak powstał pomysł na napisanie tego bloga?
2. Jak długo zajmuje ci napisanie 1 rozdziału?
3. Ile miałaś/łeś lat jak zacząłeś pisać?
4. Chciałabyś robić to zawodowo? Wydać książkę, zdobyć sławę?
5. Skąd czerpiesz pomysły?
6. Kochasz to co robisz? Chodzi o pisanie.
7. Czy oprócz pisania masz jakieś inne pasje?
8. Jakie jest twoje największe marzenie?
9. Gdybyś mógł żyć w jakiejś książce, albo serialu dokąd byś się przeniósł?
10. Jaki jest twój ulubiony cytat?
11. Co pomaga ci w pisaniu?

Nominuję:

sobota, 16 stycznia 2016

Rozdział 6

Wyszła z samochodu, ale nie trzasnęła drzwiami. Stwierdziła, że to piękne autko na to nie zasługuje i normalnie zamknęła drzwi. Rozejrzała się dookoła. Na pewno byli w jakimś mieście, ale nie orientowała się gdzie dokładnie. Lada moment przy jej boku znalazł się pierwotny. Miała zamiar po raz kolejny zapytać się go gdzie są, ale uprzedzając jej pytanie powiedział:
- Zaraz wszystko stanie się jasne i zobaczysz gdzie jesteśmy – po czym pomimo protestu wziął ją za rękę i ruszyli przed siebie.
Szli w milczeniu. Caroline zauważyła, że na twarzy pierwotnego błąka się tajemniczy uśmiech. Rozglądał się dookoła jakby chciał zobaczyć czy nic się nie zmieniło odkąd był tu po raz ostatni. Prowadził ją prostą drogą przez miasto, a następnie skręcili w lewo. Przeszli jeszcze kawałek. Zatrzymali się dokładnie naprzeciw pałacu wersalskiego. Caroline nie mogła uwierzyć! Co prawda
miała w planach go zwiedzić, ale widok był niesamowity.



Spojrzała zachwyconymi oczami na mężczyznę, który obserwował jej reakcje w skupieniu.
- Klaus, to niesamowite. Już od dawna bardzo chciałam tu przyjechać. Jest piękny.
- Tak myślałem, że ci się spodoba. Ale jeszcze lepiej wygląda w środku. Ludwik XIV budował go przez całe swoje życie. A wszystko zaczęło się od zwykłej zazdrości.
- Zazdrości, jak to? Znasz całą historię powstania pałacu?
- Oczywiście, kochana. Byłem świadkiem jego powstania.
- Wow, naprawdę? No tak, zapomniałam, że masz ponad 1000 lat. 
- Właśnie. A teraz pozwól, że zabiorę cię na wycieczkę po pałacu i opowiem jego prawdziwą historię. Gwarantuję ci, że nie usłyszysz tego od żadnego innego przewodnika.
Uśmiechnął się czarująco, wziął dziewczynę pod ramię i ruszyli zwiedzać.
Weszli do środka pałacu, a ich oczom ukazał się hol. Caroline zaparło dech w piersiach. Z wysokiego, zaokrąglonego sufitu zwisały na łańcuchach ogromne żyrandole, a na nich świecie. Nie był zapalone, ale jednak robiły wrażenie. Na każdej ścianie wisiał ogromny obraz, oprawiony w złotą ramę. W łukach znajdowały się okna sięgające od ziemi do sufitu. Ściany były białe, ale pokrywały je różne zdobienia. Na podłodze położony był drewniany parkiet, błyszczał się w świetle słońca.




Kiedy napawała się widokami Klaus podszedł do niej od tyłu. Szepnął jej do ucha, a jego ciepły oddech owiał jej szyje.
- Tak jak mówiłem, wszystko zaczęło się przez zwykłą zazdrość. Król został zaproszony na przyjęcie do nowo wybudowanego pałacu pewnego urzędnika państwowego. Pałac olśnił go swoim przepychem, drogimi rzeźbami, obrazami i ogrodem. Nie mógł zrozumieć dlaczego zwykły poddany ma lepszy pałac niż on. Więc postanowił wybudować własny, a Nicolas’a Fouquet zamknął w celi.
Opowieść pierwotnego była ciekawa, szczególnie sposób w jaki to robił przypadł do gustu Caroline.
- Jak to, zamknął go w celi tylko dlatego, że miał ładniejszy pałac? I jakim cudem urzędnik dorobił się pałacu?
Klaus zaśmiał się.
- Wtedy wszystko było możliwe jak miałeś władze, a do niej dążył każdy. Tylko różnymi sposobami.
- Okej, i co było dalej?
- Opowiem ci to w kolejnym pomieszczeniu bo nie będziemy tu tak stać cały dzień. Pałac jest wielki.
I ruszyli dalej. Weszli do jadalni. Oprócz nich było całkiem sporo ludzi. Rozmawiali w różnych językach, robili zdjęcia.
Na środku jadalni stał duży stół i ciągnął się przez całą jej długość. Zastawione przy nim krzesła miały czerwone obicia. Ściana prawie w całości zakryta była obrazami. Różnymi, były tam i portrety i panoramy. Sufit tak jak w holu pokryty był złotymi zdobieniami.
- Zapewne były tutaj wystawne kolacje – zwróciła się do Klausa, który przyglądał się obrazom.
- Tak, mogę szczerze powiedzieć, że jedzenie było naprawdę dobre, gorzej z manierami gości. Niektórzy zachowywali się jak świnie przy korycie.
- A król?
- Zwłaszcza.
Spojrzeli na siebie i wybuchnęli śmiechem.
- Oprócz tego, że miał fatalne maniery i karał ludzi za wygląd ich pałacu to jaki jeszcze był? – zapytała Klausa.
- No cóż. Miał manię kontroli. Decydował nawet o głębokości ukłonu, albo gdzie kto może usiąść. Był niewierny swojej żonie, Marii Teresie. Ale oprócz tego był dobrym władcą, wygrał wiele bitew.
- Miał dzieci?
Pierwotnego zdziwiło, że Caroline poruszyła akurat ten temat, ale i tak odpowiedział.
- Miał, całkiem sporo. Szóstkę ze swoją żoną, ale tylko jeden z nich przeżył wiek dziecięcy.
- O, Boże. To straszne – Caroline aż się zrobiło słabo na myśl o czymś takim. Tylko jeden z nich przeżył. To znaczy, że pewnie większość zmarło albo przy porodzie albo jako dzieci.
- Dawniej takie rzeczy były normalne. Ze względu na brak higieny, medycyna też nie była tak rozwinięta jak dzisiaj.
- No tak – dziewczyna westchnęła.
- Caroline, nie możesz uratować całego świata, a zwłaszcza cofnąć czas.
- Wiem, wiem. Ale…
- Wciąż myślisz o tamtym chłopaku?
- Tak, mam wyrzuty sumienia. Może powinnam go odwiedzić i przeprosić? Albo chociaż wysłać kartkę.
Klaus złapał dziewczynę za ramiona i spojrzał głęboko w oczy.
- Nie powinnaś się obwiniać, skarbie. Jesteś wampirem, a wampiry robią takie rzeczy.
- To wcale nie oznacza, że ja powinnam.
Pierwotny zaśmiał się.
- Jesteś taka uparta! Chyba nie uda mi się przekonać cię do zmiany zdania na temat polowań, co?
- Nie – pokręciła stanowczo głową.
- Okej. Skoro tak to nie pozostaje nam nic innego jak kontynuować zwiedzanie.
Weszli do kolejnego pomieszczenia.
- To sala zwierciadeł.



To pomieszczenie chyba najbardziej przypadło do gustu Caroline. Światło wpadało przez okna i odbijało się w lustrach robiąc niesamowite wrażenie. Kryształowe żyrandole i ręcznie malowany sufit dodawały charakteru.
Oboje z Klausem stanęli przed jednym z luster. Stali obok siebie, ramię w ramię. Pierwotny był wyższy od dziewczyny o jakieś 20 cm. Ładnie razem wyglądali, co tu dużo mówić. Klaus też się przyglądał im wspólnemu odbiciu i chyba stwierdził to samo co Caroline bo po chwili spojrzał jej w oczy i posłał słodki uśmiech, aż coś ścisnęło ją w żołądku.
- Opowiedz mi jeszcze o tym pałacu.
- Ludwik XIV był też artystą, sam często malował własne obrazy, które z resztą wiszą w całym pałacu.
- No to miałeś z nim o czym rozmawiać. Bo rozmawiałeś, tak? – chciała się tylko upewnić, bo chociaż Klaus był pierwotnym to raczej nie znał każdego…
- Haha, tak znaliśmy się. Często go odwiedzałem, wiedział, że jestem wampirem.
- Co?? Powiedziałeś mu?
- Wiedział, ale nie ode mnie. Sam się domyślił. Miał niezłego świra na punkcie nadnaturalnych rzeczy. Prosił nawet bym go przemienił.
Caroline była w szoku. Czyli możliwe, że ówczesny król Francji jeszcze żyje jako wampir?
- I co, przemieniłeś go?
- Nie. Prosił, ale się nie zgodziłem. Tak jak ci mówiłem, moja słodka Caroline. Ludzie pragnęli i pragną władzy, którą mogą zdobyć stając się potężnym. Dlatego go nie przemieniłem. Świat nie potrzebował kolejnego tyrana i władcy skoro ma mnie.
Wampirzyca oburzyła się.
- Nawet tak nie mów! Nie jesteś tyranem!
- Caroline, dziękuję ci za miłe słowa, ale oboje wiemy, że to prawda. Jestem tyranem. Mordercą i nic nie wartym śmieciem. Nie wiem dlaczego jeszcze przy mnie jesteś skoro powinnaś uciekać jak najdalej stąd.
- Przestań! To że ty w siebie nie wierzysz wcale nie znaczy, że ja nie będę – przybliżyła się do niego i pogłaskała po policzku – Jesteś dobry, Klaus. Wiem, że jesteś.
Złapał jej rękę, którą głaskała go po twarzy. Unikał jej wzroku, patrzył w podłogę.
- Uwierz mi, nie jestem.
- To bądź. Dla mnie.
Podniósł swoje niebieskie oczy i spojrzał prosto w jej. Pocałował ją, ale jakoś inaczej. Ten pocałunek był niewinny i słodki jak miód. W ten sposób chciał jej pokazać co czuje i jednocześnie złożył jej obietnicę. Obiecał, że się postara i to wystarczyło żeby mu uwierzyła.
Ostatnim obiektem ich zwiedzania była sala balowa. Weszli do środka. Była ogromna. Na suficie widniały piękne malowidła bogów greckich, tak przypuszczała Caroline. Jak wcześniejsze pomieszczenia i to wywołało na niej ogromne wrażenie.




- Kiedy byłam małą dziewczynką, wyobrażałam sobie, że tańczę na takiej sali. W pięknej sukni z upiętymi włosami i w pantofelkach ze swoim księciem wiruję w tańcu.
- To zatańcz ze mną – powiedział pierwotny.
- Zwariowałeś? Nie jesteśmy na balu, tylko podczas zwiedzania, a oprócz nas są tu inni ludzie.
Pierwotny uśmiechał się dziwnie. Caroline rozejrzała się. Nikogo oprócz nich tam nie było.
- Ale nie ma muzyki.
Klaus uśmiechnął się i wyjął z kieszeni swój telefon. Wybrał piosenkę, i odłożył telefon. Z jego głośników popłynęła delikatna melodia.
Podszedł do dziewczyny, ukłonił się głęboko i wyciągnął do niej rękę.
- Mogę panią prosić, panno Forbes?
- Hmm, no dobrze – podała mu rękę.
Klaus jedną rękę położył na jej plecach, a drugą trzymał w swojej. I rozpoczęli swój taniec. Co jak co, ale pierwotnemu trzeba przyznać, że umie się ruszać. Poruszał się z gracją, jego ruchy były płynne, a kroki zdecydowane. Caroline czuła się w jego ramionach wspaniale. Razem wirowali po pustej sali balowej. I chociaż nie miała na sobie ani pięknej sukni ani zrobionej fryzury, a naprzeciwko niej znajdował się nie książę, a hybryda to czuła, że ta chwila nie mogła być piękniejsza. 


https://www.youtube.com/watch?v=57YkGFK7CDA - to link do piosenki przy której Caroline i Klaus tańczyli

czwartek, 14 stycznia 2016

Rozdział 5:

Jazda była samą przyjemnością. Samochód sunął po szosie z lekkością. Ciało Caroline przyjemnie zapadło się w miękkie skórzane siedzenie. Spojrzała w okno. Zostawili za sobą Paryż i jechali w niewiadomą, ale tylko dla wampirzycy bo Klaus doskonale wiedział dokąd zmierza. Dziewczyna obróciła się w fotelu, tak aby przyjrzeć się lepiej pierwotnemu. Patrzył na drogę, obie ręce na kierownicy. Perfekcyjny kierowca. To stwierdzenie wywołało u niej niekontrolowany, ale krótki chichot co pierwotny oczywiście usłyszał i posłał jej spojrzenie i jeden z kącików jego ust powędrował do góry, ten lewy. Sposób w jaki się uśmiecha był jednocześnie uroczy i denerwujący, ale w dobry sposób.
- Co się tak gapisz? – teraz i on się w nią wpatrywał, nie patrząc zbytnio na drogę. No cóż jako wampir mógł sobie na to pozwolić, w końcu miał super refleks.
- Wcale się nie gapię.
- A więc co robisz?
- To co ty powinieneś. Patrzę na drogę.
Pierwotny słysząc odpowiedź zaśmiał się.
- Kochanie, mogę cię zapewnić, że kontroluję sytuację. Nie bój się, nie zginiemy i jeszcze zdążysz wypełnić swoją listę.
- Ha ha ha. No bardzo śmieszne, wiesz. Napisałam ją jak miałam 12 lat, nie czepiaj się.
- Wcale się z ciebie nie wyśmiewam! Po prostu na myśl o małej Caroline z warkoczykami w różowej sukience piszącej w liście, że chce żeby Leonardo DiCaprio został jej mężem...
- Czytałeś ją!
Caroline była oburzona. Naruszył jej prywatność, przeczytał jej pamiętnik, w którym miała tę listę. Chociaż napisała go mając 12 lat i już nie kocha się w boskim Leo to i tak doprowadziło ją to do wściekłości.
- Przepraszam! Leżał na wierzchu, a ta okładka z jednorożcem była kusząca. Aż prosił żeby go przeczytać!
Śmiał się. Ten idiota się z niej śmiał!
- Jesteś dupkiem. Już się więcej do ciebie nie odezwę. Myślałam, że jak na pierwotnego przystało masz swój honor i nie naruszasz cudzej własności, ale się myliłam. Chyba powinieneś poprosić o lekcję dobrych manier Elijaha.
Teatralnie odwróciła się do niego tyłem i patrzyła w okno.
Po chwili Klaus zatrzymał samochód. Caroline nawet się do niego nie obróciła, tylko zaczęła rozpinać pasy. Jako, że był to sportowy samochód to pasy były dziwne, dwa szły od ramion, jeden z boku, i ostatni z dołu fotela i miała go między nogami,a w środku łączyły się takim jakby zamkiem. Wcześniej pierwotny pomógł jej to zapiąć, a teraz miała problem z rozpięciem. Szarpała się chwilę z tym dziwnym zamkiem kiedy poczuła ciepły oddech na szyi. Klaus pochylał się nad nią i sam zręcznie odpiął pas. Nie wytrzymała i spojrzała się w jego oczy. Było już za późno. Morze jego oczu pochłonęło ją. Na nic się zdało machanie rękami, albo próby zaczerpnięcia tchu, poszła na dno i pocałowała go.
Przyciągnęła go bliżej za koszulę i oplotła dłońmi jego szyję. Pierwotny chyba uznał to za zachętę bo odwzajemnił pocałunek.
No cóż, można przyznać, że całować się z Klausem to naprawdę coś. W końcu nie był zwykłym człowiekiem ani nawet wampirem. Pocałunek różnił się od dotychczasowych jakie miały miejsce w życiu Caroline z innymi chłopakami. Głupio było mówić, że jeden całuje lepiej od drugiego, ale dziewczyna w głębi duszy wiedziała co czuje.
Pocałunki z Klausem były pełne pasji. Kiedy się z nim całowała czuła jakby przenosiła się do świata, a czas stanął w miejscu.
Gdy wreszcie się od siebie oderwali, pierwotny spojrzał jej głęboko w oczy, a na jego usta wstąpił uśmiech zwycięstwa.
- To nie znaczy, że nie jestem już zła. Wciąż jestem.
I z tymi słowami opuściła samochód.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Kochani! Chciałabym zawrzeć z wami pewną umowę. Jeśli czytacie mojego bloga to pozostawcie po sobie komentarz (negatywne też mogą być) bo wtedy będę wiedziała, że mam dla kogo pisać co daje mi dużą motywację!

Pozdrawiam, Horney Morket

P.S. A poniżej macie zdjęcie samochodu Klausa i jego wnętrza żebyście mogli sobie lepiej wyobrazić te dziwne pasy ;)









czwartek, 7 stycznia 2016

Rozdział 4

Kochani przepraszam, że nie dodałam nic w niedziele, tak jak obiecałam, ale to przez brak czasu. Ale na szczęście niedługo zaczynam ferie (od 18.01.) i postaram się wtedy dodawać rozdziały jak najczęściej. Już nie przeszkadzam i mam nadzieję, że rozdział się spodoba. Miłego czytania!



Gdy skończyli jeść Caroline udała się do łazienki żeby się ogarnąć.  Spojrzała w lustro, wyglądała jak 7 nieszczęść. Zakrwawiona, podarta sukienka, rozmazany makijaż i splątane włosy. Boże, ale wstyd. Jak ona mogła pokazać się tak Klausowi? Nic dziwnego, że nie chciał jej pocałować, w takim stanie nikt by nie chciał. Wzięła wcale nie taki szybki prysznic. Wysuszyła włosy zostawiając je naturalnie proste. Nie było czasu żeby nawinąć je na lokówkę, tak jak to zwykle robiła. Jako, że była końcówka lata i wciąż jeszcze było ciepło dziewczyna włożyła na siebie jasną sukienkę w drobne kwiaty odcinaną w talii grubym, brązowym pasem. Do tego skórzane, brązowe buty na obcasie i dopasowana, mała torebka, również w tym stylu. Zrobiła delikatny makijaż i wreszcie była gotowa do wyjścia.
Przeszła do salonu. Klaus siedział wygodnie rozpostarty na kanapie czytając książkę. Wyglądał tak niewinnie i spokojnie. Jego ciemno blond włosy były jeszcze wilgotne, ale i tak zakręcały się w lekkie loki. Oczy w kolorze morza pilnie śledziły tekst książki. Przebrał się. Tym razem miał na sobie biały t- shirt z dekoltem w serek i czarne jeansy. Kiedy weszła zmierzył ją spojrzeniem od butów na obcasie aż po czubek blond głowy. Od tego gestu poczuła przyjemne ciepło w dole brzucha, ale nie chciała tego po sobie pokazać, więc tylko przewróciła oczami, jakby ją to irytowało. Klaus natomiast widząc jej reakcje tylko uśmiechnął się. Zamknął książkę i wstał.
- Panno Forbes, jedno trzeba ci przyznać. Nie masz poczucia upływającego czasu.
- Ktoś mądry kiedyś powiedział, że lepiej przyjść spóźnioną niż brzydką – pierwotny zaniósł się śmiechem.
- Moja droga, ty nigdy nie byłaś brzydka.
To miał być żart, ale Caroline przypomniały się lata dzieciństwa. Nigdy nie uważała się za ładną. Zawsze musiał być ktoś lepszy i zwykle była to Elena. Chociaż teraz jest jej serdeczną przyjaciółką to nie zawsze tak było. Kiedyś rywalizowały ze sobą. Elena wygrywała, a Caroline lądowała na drugim miejscu. Jej przyjaciółka była tą ładniejszą, mądrzejszą po prostu lepszą we wszystkim. Chłopcy wprost ustawiali się do niej w kolejce. Caroline czuła się, jakby żyła w jej cieniu.
Klaus widząc zmianę w zachowaniu wampirzycy zaniepokoił się. Podszedł do niej bliżej i delikatnie ujął jej podbródek żeby spojrzała mu w oczy.
- Co się stało? – przemówił do niej spokojnym głosem, jak do dziecka.
- Moje demony wypłynęły na powierzchnię.
- Och, kochanie. Chodzi o to, że powiedziałem, że nigdy nie byłaś brzydka?
- Nie, po prostu…
- Caroline. – złapał ją za ramiona i spojrzał głęboko w oczy.
- Zawsze byłam druga. Nie wystarczająco mądra, ładna, dobra dla społeczeństwa. Zawsze był ktoś lepszy.
Pierwotny westchnął.
- Caroline, dla mnie zawsze będziesz na pierwszym miejscu – gdyby żyła była pewna, że w tym momencie jej serce biłoby jak szalone – Nie obchodzi mnie opinia innych. Jesteś wyjątkowa. Nie tylko dlatego, że jesteś wampirem. Na tle szarych ludzi to ty świecisz najjaśniejszym blaskiem. Nie znam nikogo takiego jak ty chociaż żyję ponad tysiąc lat. Jesteś inteligentna, masz poczucie humoru i intuicję. Nie uważam że jesteś ładna, tylko piękna, a twoja dobroć chyba nie ma granic skoro potrafisz wybaczyć nawet komuś takiemu jak ja.
Zaniemówiła. Nie spodziewała się czegoś takiego ze strony Klausa. Bardzo ją to poruszyło i ogarnęło ją dziwne uczucie.  Wiedziała, że wraz z wypowiedzianymi przez niego słowami wiele się zmieni w ich życiu. Miała przyśpieszony oddech.
- Caroline, czuję coś do ciebie – powiedział to w taki sposób przy czym jeszcze wpatrywał się w nią intensywnie tymi swoimi oczami w kolorze morza tak, że aż ugięły się pod nią kolana.
- Czuję coś do ciebie, ale wiem co o mnie myślisz, dlatego lepiej by było żebym usunął się z twojego życia, ale nie potrafię. Przepraszam.
Odwrócił się i chciał iść w stronę wyjścia, ale Caroline złapała go za rękę uniemożliwiając mu to.
- Czekaj – powiedziała, a on odwrócił się w jej stronę – Chcesz wiedzieć co o tobie myślę? – głos jej drżał od nadmiaru emocji – Okej. Jesteś dla mnie jedną wielką zagadką. Potrafisz manipulować ludźmi, zabić kogoś bez mrugnięcia okiem i wyrzutów sumienia, ale wierzę, że jest w tobie dobro. Jesteś wrażliwy i kochany, co próbujesz ukryć chowając się pod maską pierwotnego i wyłączając emocje.
Wydawał być szczerze zdziwiony jej słowami. Ale to jeszcze nie był koniec. Caroline kontynuowała.
- I ja też coś do ciebie czuję. Tylko przeraża mnie to jak diabli.
W jednej chwili Klaus przyciągnął ją do siebie i zamknął jej usta namiętnym pocałunkiem. Ten pocałunek różnił się od tych ze snów tym, że był jak najbardziej realny. Caroline wplotła palce w jego włosy, na co już od dawna miała z resztą ochotę.
Kiedy oderwali się od siebie oboje byli zdyszani, ale i zadowoleni.
- Szczerze mówiąc nie spodziewałem się takiego obrotu spraw – Klaus posłał jej najpiękniejszy uśmiech świata – Co oczywiście nie znaczy, że się nie cieszę.
Złapał ją za rękę.
- W takim razie myślę, że możemy spróbować – powiedziała dziewczyna – Ale to nie będzie łatwe i pewnie będziemy się sporo kłócić.
- Przynajmniej nie będzie nudno – pierwotny zaśmiał się i puścił do niej ok – A teraz chodźmy już bo czas ucieka – wziął ją za rękę.
- Dokąd?
- Zobaczysz na miejscu, ale jestem pewnie, że ci się spodoba – dał jej szybkiego buziaka i razem wyszli z apartamentu.
Zeszli na podziemny, chroniony parking. Caroline zastanawiała się, który może być Klausa. Co prawda wszystkie były luksusowe i zapewne drogie, ale jeden z nich najbardziej przyciągał jej uwagę. Był połączeniem starego stylu z nowoczesnym i miał ładny kolor, konkretnie czarny.
- Zgaduję, że to twój – wskazała palcem na ów samochód. Chyba zgadła bo pierwotny uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Coraz bardziej mnie zaskakujesz, kochana.
Podeszli do samochodu i Klaus otworzył przed nią drzwi żeby dziewczyna wsiadła.
- Wynająłeś go?
- Nie, ten akurat należy do mojej prywatnej kolekcji.
- Czyli masz ich więcej? – Caroline przypuszczała, że ma swoją własną kolekcje. To w jego stylu. Pierwotny tylko uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Jaki to model?
- Ford mustang Shelby gt500 Eleanor – widząc jej zdezorientowaną minę mężczyzna zaśmiał się.
- Naprawdę nic mi to nie mówi, ale jest bardzo ładny i pasuje do ciebie.


Ruszyli i wyjechali z parkingu. 

sobota, 2 stycznia 2016

Rozdział 3:


Kiedy Caroline się obudziła było już grubo po 11. Nim zdążyła otworzyć oczy przypomniały jej się wydarzenia z zeszłej nocy. Smak krwi, blada twarz chłopaka, ramiona Klausa. Wspomnienia wracały do niej jak bumerang, ale z podwójną mocą. Jak ona mogła coś takiego zrobić, przecież mogła go zabić… Albo już go zabiła. Gdyby serce wampirzycy biło to w tej chwili by zamarło. Chociaż jej ciało nie dawało żadnych znaków zdenerwowania poza zaniepokojoną miną na twarzy, to w środku dręczyły ją wyrzuty sumienia. Jest tylko jeden sposób żeby dowiedzieć się co się wczoraj stało. Klaus. Caroline powinna do niego zadzwonić, ale nawet nie miała jego numeru telefonu bo po wyjeździe kupiła nową komórkę z inną kartą, a swój nowy numer podała tylko nielicznym. Ale czy to był naprawdę on? Prawda jest taka, że pierwotny aż nazbyt często odwiedzał wampirzycę w snach, które czasem trudno było odróżnić od rzeczywistości. Wszystkie pocałunki wydawały się tak realne, że po przebudzeniu Caroline wciąż czuła dotyk jego ust na swoich.
Uświadomiła sobie, że to nie był sen kiedy ujrzała plamy z krwi na swojej nowej sukience. Pytanie brzmi czy Klaus był wytworem jej wyobraźni czy może jednak odnalazł ją i po raz kolejny uratował niczym damę z opresji. Ale tym razem chodziło o coś więcej. Caroline mogła poważnie skrzywdzić tego chłopaka, a nawet zabić. Ciarki przeszły jej po plecach.
Musi się dowiedzieć co się stało. Podczas gdy obmyślała jak się skontaktować z Klausem usłyszała jakiś dźwięk dochodzący z salonu, jakby czyjeś kroki.
Wampirzyca ostrożnie skradła się do drzwi i nadstawiła uszu. Faktycznie ktoś spacerował po jej apartamencie. Instynkt zadziałał błyskawicznie. Caroline wyskoczyła zza drzwi na włamywacza nim jeszcze zdała sobie sprawę kto nim jest. Niestety on, jako pierwotny, bardziej zaprawiony w walce wampir zdążył odpowiednio wcześnie zareagować i skończyło się na tym, że Caroline leżała przygwożdżona do podłogi, a na niej nie kto inny jak…
- Klaus – wampirzyca miała przyśpieszony oddech i to nie z powodu skoku.
- Mi ciebie też miło widzieć - jeden kącik jego ust powędrował do góry, na co Caroline wcale nie miała ochoty go pocałować – Każdego gościa raczysz takim powitanie?
Wampirzyca przewróciła oczami, na co pierwotny zareagował śmiechem.
- Możesz już ze mnie zejść – powiedziała, chociaż jej myśli i ciało błagały by tego nie robił.
- Hm, ale tak jest o wiele ciekawiej.
- Klaus – w jej głosie było słychać nutę rozkazującego tonu.
- Caroline.
Coś ścisnęło ją w żołądku na dźwięk jego głosu. Podobało jej się również to jak jej imię brzmi w jego ustach. Pierwotny spojrzał wampirzycy głęboko w oczy. Wyciągnął dłoń i przejechał nią po twarzy dziewczyny zatrzymując się na ustach. Motyle w brzuchu Caroline swoimi skrzydłami łaskotały jej wnętrze. Pragnęła żeby ją pocałował. Ponownie wypowiedziała jego imię, ale tym razem słychać w nim było prośbę. Klaus przybliżył się do niej, ich usta już tylko dzieliły milimetry. Dziewczyna nadstawiła usta do pocałunku i zamknęła oczy, lecz mężczyzna zamiast ją pocałować powiedział:
- Chodź na śniadanie – i wstał.
Caroline była w lekkim szoku. Wstała posłusznie i spojrzała się na wampira pytająco. Jak on może myśleć o jedzeniu w takim momencie?!
Widząc stan w jakim znajdowała się dziewczyna Klaus zaczął się śmiać. Zacisnęła wargi i przeszła obok niego do salonu. W mgnieniu oka wyprzedził ją i zdążył odsunąć jej krzesło żeby usiadła.
- Nie byłem pewien co zamówić, więc wziąłem wszystko – powiedział i sam zajął miejsce naprzeciwko niej.
Na stole znajdowało się dosłownie wszystko. Zaczynając od rogalików z czekoladą, a kończąc na  omletach ze szpinakiem.
Caroline wybrała oczywiście rogalika. Przypomniał jej się pierwszy punkt z jej listy „rzeczy do zrobienia zanim umrze” co wywołało uśmiech na twarzy wampirzycy.
Klaus zmarszczył lekko brwi zaciekawiony, a na jego twarzy również wystąpił uśmiech.
- Co cię tak rozbawiło?
- Nic takiego, po prostu przypomniało mi się, że to pierwszy punkt z mojej listy.
- Jakiej listy?
- „Rzeczy do zrobienia zanim umrę”
- Serio? – pierwotny parsknął śmiechem.
- Nie śmiej się, napisałam ją mając 12 lat, a że nie umrę postanowiłam ją wypełnić. Mam na to masę czasu.
Jej tłumaczenia nie pomogły. Klaus dalej się śmiał. A jego dobry nastrój udzielił się dziewczynie i po chwili dołączyła do niego. Mężczyzna miał wiele twarzy. Potrafił być uprzejmy i dobry, ale również zły i krwiożerczy. Caroline uwielbiała kiedy był taki jak teraz. Beztrosko śmiał się i dobrze bawił razem z nią. Nie był hybrydą, ani pierwotnym, a ona wampirzycą. Byli tylko Klaus i Caroline, razem śmiejący się przy stole.
- Och, Caroline. Wciąż mnie zaskakujesz.
Słysząc jego słowa dziewczyna początkowo uśmiechnęła się, do czasu aż przypomniało jej się, co zrobiła wczorajszego wieczoru. Atmosfera zmieniła się błyskawicznie.
- Klaus, co się wczoraj stało? Co z tym chłopakiem?
Mężczyzna spoważniał. Przez chwile miała wrażenie, że przez jego twarz przemknął cień zawahania. Lecz kiedy spojrzała na niego ponownie już wyglądał normalnie.
- Zastałem cię karmiącą się na tym chłopaku – zaczął swoją opowieść.
- O, Boże. On był taki blady. Czy ja go zabiłam? Nie chciałam tego, ale nie mogłam przestać – wpadła w panikę.
Pierwotny wstał. Podszedł do niej po czym ukucnął przed nią, dzięki czemu ich twarze znajdowały się na podobnej wysokości.
- Spokojnie. Odciągnąłem cię w porę. Dałem mu swoją krew i wymazałem to z pamięci.
- Ale ja jestem głupia! Nie wiem co mi wstąpiło do głowy. Mogłam się wcześniej pożywić! – po jej policzkach zaczęły płynąć łzy.
Klaus wziął ją za rękę.
- Kochanie, picie krwi leży w naszej naturze. Nie sprzeciwisz się temu, a wampirzy weganizm jest przereklamowany.
Caroline wybuchnęła śmiechem poprzez łzy. Klaus widząc jej reakcję również się uśmiechnął i starł z jej policzka ostatnią łzę.
- Co nie zmienia faktu, że mogłam go zabić. Gdyby tak się stało nigdy bym sobie tego nie wybaczyła.
Pierwotny wstał szybko i wrócił na swoje miejsce.

- Ale na szczęście tak się nie stało. Jedz, jak skończymy śniadanie chciałbym ci coś pokazać.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kochani! Przepraszam, że ten rozdział jest taki krótki, ale to przez brak czasu. Postaram się coś jeszcze dodać jutro. Jestem strasznie szczęśliwa, że tyle osób czyta mojego bloga. Pozytywne komentarze dają mi naprawdę sporą motywację do dalszego pisania! Dziękuje wam za to! <3
Pozdrawiam, Horney Morket.

Translate