Playlist

środa, 30 grudnia 2015

Klaus:


Caroline Forbes była dla Klausa światłem, promieniem słońca, który przebije się nawet przez najbardziej zachmurzone niebo. Była iskrą, która wznieca płomień. Ale po swoim ostatnim wybryku wznieciła nie płomień, ale pożar w sercu pierwotnego. Klaus był wściekły. Porzuciła go jak psa! Nie zostawiła mu żadnej wiadomości, żadnego znaku życia! Pierwszą myślą, która przyszła mu do głowy było to, że została porwana, bo przecież sama nie zrobiłaby czegoś takiego. Nie zostawiłaby swojego idealnego życia w Mystic Falls, swoich przyjaciół i domu rodzinnego. A jednak, Caroline Forbes potrafiła być przebiegła.
Kiedy dowiedział się co się stało od jej matki wpadł w szał. Od razu popędził do Tylera Lockwooda, byłego chłopaka jego wampirzycy, nic nie wartego śmiecia, niewdzięcznej hybrydy (pół wilkołak, pół wampir), którą stworzył. Wparował do jego domu nie zawracając sobie głowy pukaniem. I co zastał? Tego kretyna zabawiającego się z jakąś panną na kanapie, podczas gdy słodkiej Caroline mogła dziać się krzywda!
- Co ty robisz idioto! Caroline jest w niebezpieczeństwie! – wykrzyknął pierwotny do młodego Lockwooda próbując sprowadzić go na ziemię. Kiedy ten już oderwał się od swojej dziewczyny wstał i zaczął zapinać spodnie.
- Klaus! Może trochę prywatności!
- Nie obchodzi mnie twoja prywatność kiedy chodzi o Caroline!
- Co się niby stało takiego Caroline? – poirytowany rozłożył ręce.
- Zniknęła. Nagle. Nie wiem czemu, nie zostawiła żadnej wiadomości.
Tyler prychnął.
- Co mnie to obchodzi? Care jest dorosła, niech robi co chce – wzruszył ramionami. Klaus nie wytrzymał. Chyba go zabije!
W sekundzie dopadł Tylera, ścisnął go za gardło i podniósł do góry, jak marionetkę, a jego dziewczyna krzyknęła i uciekła.
- Posłuchaj mnie ty głupcze, jeśli coś jej zrobiłeś, jeśli chociaż jeden blond włos spadł jej z głowy to przysięgam, że zgotuję ci gorszy los od śmierci.
W tym momencie usłyszeli jak ktoś puka do drzwi.
- Proszę! – wykrzyknął Klaus, mocno poirytowany, że ktoś śmie mu przeszkadzać.
Do pokoju wszedł wampir Stefan Salvatore, przyjaciel Caroline, natomiast z Klausem łączyła go długa historia. Ale i tak wolał Stefana niż jego brata, Damona.
Stefan wszedł do pokoju i od razu rzucił się na pierwotnego.
- Klaus, co ty robisz? – udało mu się uwolnić Tylera – Oszalałeś?
- Caroline może być w niebezpieczeństwie. Zniknęła.
- Byłem u niej w domu, Liz pozwoliła mi się rozejrzeć. Nie było żadnych śladów włamania ani walki. Myślę, że po prostu wyjechała tym bardziej, że zabrała swoje rzeczy – powiedział Stefan.
- Jak mogła? Przecież nie zostawiłaby tego wszystkiego, całego swojego życia. Nie zostawiłaby mnie…
- Nie wiem, myślę, że po prostu Care czuła się przytłoczona. Od jakiegoś czasu była taka jakby nieobecna. Swoją ucieczką dała nam wyraźny sygnał, że chce pobyć sama i odpocząć.
Czyli wychodzi na to, że Stefan zna Caroline lepiej niż on. Klausa strasznie to poirytowało. Chociaż wiedział, że wampir i Caroline są tylko przyjaciółmi to i tak czuł ukłucie zazdrości. Świadomość, że są ze sobą tak blisko i spędzali ze sobą tak dużo czasu przyprawiała pierwotnego o ból głowy.
- Jak myślisz gdzie pojechała?
- Nie mam pojęcia. Wiem, że coś się między wami dzieje, ale myślę, że powinieneś uszanować jej decyzje i zostawić ją w spokoju.
Klaus aż prychnął, za kogo on się uważa żeby wydawać rozkazy jemu, pierwotnemu.
- Nikt nie będzie mi mówił co mam robić.
I kończąc rozmowę zostawił Stefana i Tylera i czym prędzej pośpieszył do domu.
Będąc już na miejscu zaczął pakować swoje rzeczy, postanowił jeszcze tylko zadzwonić do Elijaha żeby go powiadomić, że wyjeżdża. Szybko wystukał numer na telefonie, odebrał po 2 sygnałach.
- Niklaus, w czym ci mogę pomóc? – Jak zwykle myśli, że Klaus coś od niego chce.
- Tym razem nie możesz. Caroline zniknęła.
- Porwali ją? – Elijah przybrał poważny ton.
- Też tak myślałem, ale nie. Sama uciekła, widocznie miała mnie dość.
- Co zamierzasz zrobić?
- To chyba oczywiste. Będę jej szukać, nie dam jej tak łatwo odejść. Za bardzo mi na niej zależy.
- Wiesz, że nie możesz decydować za nią. To był jej wybór.
Klaus zacisnął szczęki w gniewie. Czuje coś do Caroline, to prawda, ale wie że to uczucie jest obustronne, dlatego to robi.
- Nie martw się, Elijah  – uśmiechnął się – Jeszcze ją zdobędę, będzie moja.
- Nie odpuścisz, prawda? – starszy pierwotny również zaczął się śmiać.
- To od czego zaczniesz?
Po skończonej rozmowie Klaus udał się do domu Caroline. Światła zgaszone, pani szeryf pewnie jest w pracy. Świetnie.
Bez najmniejszego wysiłku wskoczył na balkon, choć pokój dziewczyny znajdował się na piętrze. Nie zawracał sobie głowy otwarciem okna, po prostu wybił szybę i otworzył drzwi balkonowe. Wszedł do środka. Cały pokój przepełniony był zapachem Caroline. Woń delikatnych konwalii mieszała się z nutą ostrego pieprzu. Klaus zaśmiał się, cała ona. Słodka i delikatna, ale za razem ostra.
Na biurku stał laptop. Pierwotny włączył go i zajął miejsce. Przeszukał historię przeglądarki, ale była usunięta. Spryciula, ale był jeszcze jeden sposób. Dane zostały na dysku twardym. Chwilę zajęło Klausowi odzyskiwanie danych. Kiedy proces dobiegł końca pierwotny dowiedział się, że Caroline kupiła bilet na lot do Paryża w jedną stronę.
Sukces. Wampir od razu udał się na samolot, a na jego twarzy zagościł uśmiech zwycięstwa.

Nie musiał długo czekać żeby ją znaleźć. Znajdował się koło wieży Eiffla, pośród tłumów turystów dostrzegł wychodzących z jego ulubionej restauracji Caroline i Elijaha, rozmawiali. Dzięki nadnaturalnemu słuchowi pierwotnemu udało się usłyszeć fragment rozmowy.
- Wybacz, Elijah, ale Klaus pragnie tylko jednego. Władzy nad wszystkimi i kontroli. A ja nie zamierzam zostać zamknięta w kolejnej trumnie dodanej do jego kolekcji.
- Znasz go, i tak w końcu postawi na swoim.
- Do widzenia, Elijah.
Wampirzyca wsiadła do taksówki i odjechała.
Czyli takie zdanie o pierwotnym ma Caroline. Uciekła bo ją kontrolował. Serce Klausa ścisnął żal, chociaż od dawna było już martwe. Wszystko dla niej zrobił, uratował ją tyle razy, a ona go nienawidzi. Skoro tak chce to zostawi ją w spokoju. O tej godzinie nie uda już mu złapać samolot powrotnego. Postanowił, że pójdzie odreagować. Może przy okazji pozbawi kogoś życia co poprawi mu humor.
Wszedł do najbardziej ekskluzywnego klubu w mieście. Zamówił whisky, sączył ją powoli i przyglądał się tańczącym ludziom w poszukiwaniu potencjalnej ofiary. Gdy penetrował wzrokiem sale jego oczom ukazały się znajome blond loki. Caroline? Co ona tutaj robi? W dodatku wychodziła na zewnątrz z jakimś facetem. To nie może być ona, przecież pojechała do swojego apartamentu. Klaus jednym haustem dopił drinka i ruszył w ślad za blondynką.
Wyszedł z budynku, otaczały go śmietniki i mury. Spojrzał przed siebie, a jego oczom ukazał się nie kto inny jak sama Caroline Forbes w czerwonej sukience. Karmiła się na chłopaku, którego twarz była blada i wyglądał jakby zaraz miał zejść z tego świata.
- Caroline! – zawołał pierwotny, ale dziewczyna nie reagowała.
Podszedł bliżej wciąż wołając jej imię, ale na próżno. Chłopak już zamykał oczy. Pierwotny objął wampirzyce w talii i odciągnął od nieszczęśnika.
- Caroline, Caroline. Słyszysz mnie? Zaraz go zabijesz! – obrócił ją twarzą do siebie i spojrzał jej w oczy. Chyba podziałało bo trochę oprzytomniała.
- Klaus?
- Caroline, zaraz go zabijesz – puściła wreszcie chłopaka, a ten zatoczył się i upadł na ziemię.
Wampirzyca bezradnie wpatrywała się w swoją ofiarę, po czym zakryła oczy dłońmi i zaczęła płakać. Klausowi serce zmiękło. Przyciągnął ją do siebie i zamknął w niedźwiedzim uścisku, a ona łkała. Głaskał ją po głowie, powtarzał, że wszystko będzie dobrze. Nie ważne, że ona go nienawidzi. Jak w tej sytuacji mógłby ją zostawić? Zrobiłby dla niej wszystko, przeciwstawiłby się całemu światu byle by tylko ją chronić, jego ukochaną Caroline.
Kołysał ją delikatnie aż zasnęła. Zdjął swoją marynarkę i okrył nią dziewczynę żeby nie zmarzła i ułożył ją delikatnie na ziemi. Podszedł do chłopaka. Jego twarz była już nie blada, ale sina. Pierwotny zamknął oczy i wsłuchał się. Bicie serca faceta było niewyraźne. Było tylko jedno wyjście. Klaus wysunął kły i ugryzł się w nadgarstek, z którego spłynęła krew. Przystawił nadgarstek do ust chłopaka pozwalając mu pić. Krew wampirów miała lecznicze właściwości dla ludzi. Wystarczyło jej kilka kropel, żeby rany się zagoiły. Klaus nie był zwykłym wampirem, ale hybrydą, więc jego krew na wampira podziałałaby zabójczo, ale dla człowieka była niegroźna.
Chłopak nie reagował, a rana zdążyła się już zagoić. Pierwotny nie słyszał już bicia serca. Przystąpił do masażu serca. Po 30 minutach reanimacji wciąż nic się nie wydarzyło. Chłopak był martwy.
Klaus zaklął po nosem. Nie chodziło tu o niego, dla pierwotnego ludzkie życie nie miało najmniejszego znaczenia, ale dla Caroline… Ona by sobie tego nie wybaczyła, wyrzuty sumienia pożarłyby ją żywcem. Klaus podjął decyzje. Nie powie jej o tym, zatrze ślady, a ciało zakopie.
Zaniósł Caroline do wynajętego samochodu i położył wygodnie na tylnym siedzeniu. Wrócił się po ciało, które zawinął w koc leżący gdzieś obok i włożył je do bagażnika.
Zawiózł dziewczynę do jej hotelu, przechodząc przez hol z Caroline na rękach nie zwracał uwagi na dziwne spojrzenia. Zaniósł dziewczynę do jej apartamentu, położył do łóżka i opatulił kołdrą.
- Nie ważne, że mnie nienawidzisz. Ja i tak zawsze będę przy tobie, Caroline Forbes – powiedział po czym schylił się i ucałował wampirzycę w czoło.

Teraz została mu się tylko brudna robota.

wtorek, 29 grudnia 2015

Rozdział 2:


Caroline na dźwięk znajomego głosu obróciła się w stronę mężczyzny. Stał przed nią nie kto inny jak Elijah Mikaelson, pierwotny wampir, brat Klausa. Wampirzyca lubiła Elijaha, ponieważ był człowiekiem, a raczej wampirem z zasadami. Był również gentlemanem, rozważnym i mniej żądnym krwi niż jego młodszy brat. Blondynka posłała mu zdziwione spojrzenie.
- Nie spodziewałam się ciebie tutaj, Elijah. Usiądź proszę. – wskazała na wolne krzesło naprzeciwko siebie.
- Dziękuje – wampir zajął miejsce – Przyjechałem do Francji w celch czysto biznesowych i zamierzałem się tu udać na kolekcję. A ty tego co wiem po ostatnim telefonie Nikalusa to uciekłaś od niego.
- Tu nie chodzi o niego – westchnęła, a Elijah posłał dziewczynie pytające spojrzenie.
- No może też trochę o niego – Carol przewróciła oczami. Była lekko zażenowana, że musi się zwierzać pierwotnemu.
Do ich stolika przyszedł kelner, Elijah zamówił to samo wino co Caroline i zamówił dla nich obojga jakieś dziwne danie, którego nazwy wampirzyca nie była w stanie powtórzyć.
- Jestem pewny, że będzie ci smakować. Często tu bywamy, całą rodziną.
O, Boże… Caroline westchnęła w duchu i modliła się o koniec tej żenującej rozmowy.
- Tak więc, dlaczego postanowiłaś opuścić Mystic Falls?
- Po prostu wszystko zaczęło mnie przytłaczać. Moi przyjaciele skupili się na własnych sprawach, moja mama była jak zwykle zajęta pracą, Tyler miał inne priorytety, ale o nim to szkoda gadać, a Klaus…
Pierwotnego wydawał się być zainteresowany rozmową, a to niedomówienie utwierdziło go w jego przypuszczeniach i na jego twarzy zagościł uśmiech.
- No co? – zapytała poirytowana wampirzyca.
- Nie, nic takiego. Nikalusa strasznie zdenerwowała twoja ucieczka.
- Nie uciekłam, po prostu zrobiłam sobie nieplanowane wakacje – dziewczyna próbowała jakoś wybrnąć z tej sytuacji czym rozśmieszyła pierwotnego.
- Mój braciszek wpadł w taką wściekłość, że chciał zabić Tylera. Na szczęście powstrzymał go przed tym Stefan. Jak śmiem twierdzić jesteście przyjaciółmi.
- Tak, kochany Stefan. Potrafi mnie zrozumieć jak nikt inny.
Caroline obiecała sobie, że jeszcze dzisiaj do niego zadzwoni.
- Wiesz, że on tego tak nie zostawi. Już wyruszył na poszukiwania, więc prędzej czy później i tak cię znajdzie.
- Elijah, proszę nie mów mu, że tutaj jestem. Wiesz jaki Klaus potrafi być.
- Wiem, i uszanuję twoją prośbę. Nie powinienem się mieszać w sprawy między wami. Masz moje słowo, że nic mu nie powiem.
- Dziękuję – dziewczyna była mu szczerze wdzięczna.
W czasie gdy rozmawiali kelner przyniósł im zamówione dania.  Było to pieczone mięso polane czerwonym sosem. Caroline ukroiła kawałek i spróbowała pierwszego kęsa. Smakowało wręcz niebiańsko!
- To jest pyszne! – wykrzyknęła radośnie dziewczyna, na co Elijah zaśmiał się.
- Tak myślałem, że będzie ci smakować. To ulubione danie Niklausa.
Caroline nie było już do śmiechu. Resztę kolacji zjedli już w ciszy, a dziewczyna rozmyślała o słowach pierwotnego.
Gdy kolacja dobiegła końca wampir odprowadził Caroline na taksówkę i powiedział:
- Caroline, uważam że uczucie, którym obdarza cię mój brat jest jak najbardziej szczere. Wiem, że nie powinienem się wtrącać w wasze sprawy, ale masz na niego dobry wpływ, nawet nie wiesz jak bardzo. Zawsze po waszych spotkaniach wracał do domu taki radosny, pełen życia, dzięki tobie chce czynić dobro.
Wampirzyca oniemiała. Klaus i dobro? Jak to możliwe, że ona ma na niego tak duży wpływ?
- Co chcesz przez to powiedzieć? – głos jej drżał od nadmiaru emocji.
- To, że Klaus cię kocha.
- To chyba za mocne słowo. Ja bym to raczej nazwała niezdrową obsesją, a nie miłością.
- Myślisz się, Caroline. Przecież ty same też coś do niego czujesz.
- Wybacz, Elijah, ale Klaus pragnie tylko jednego. Władzy nad wszystkimi i kontroli. A ja nie zamierzam zostać zamknięta w kolejnej trumnie dodanej do jego kolekcji.
- Znasz go i tak w końcu postawi na swoim.
- Do widzenia, Elijah.
Wampirzyca miała już dość. Elijah gada głupoty! Caroline nigdy nie pozwoli nikomu decydować za nią, ani tym bardziej dać się zniewolić! Była wściekła i zamierzała odreagować. Pojechała do swojego apartamentu, żeby się przebrać. Ubrana w czerwoną, letnią sukienkę i ramoneskę udała się do klubu.
Rozerwie się dzisiaj. Czemu nie?
Zanim Caroline weszła do środka musiała zahipnotyzować ochroniarza, żeby ją w ogóle wpuścił. Znajdowała się w miarę ekskluzywnym klubie. Muzyka grała na ful, tłum tańczących ludzi. Idealnie, właśnie czegoś takiego potrzebowała wampirzyca. Podeszła do baru i zamówiła tequile.
Po jakimś czasie i kilku szotach z tequili później Caroline wirowała na parkiecie w tłumie ludzi. Dziesiątki serc bijących w jednym rytmie otaczały dziewczynę. Nagle wampirzyca poczuła głód. Zanim wyruszyła do klubu powinna była wypić jeszcze jedną torebkę krwi, ale tego nie zrobiła. Była już nieźle pijana i postanowiła spróbować napić się prosto ze źródła. Chociaż wiedziała, że jutro będzie miała z tego powodu wyrzuty sumienia to dzisiaj nic jej nie obchodziło ani żadne ludzkie życie ani Klaus.
Klaus. Szuka jej, ale nie znajdzie, dzisiaj nic się nie wydarzy. Jest bezpieczna.
Wampirzyca zauważyła, że pewien chłopak jej się przygląda. Na oko miał około 25 lat. Był średniego wzrostu, nieźle wstawiony i prawdopodobnie przyszedł tu sam. Idealnie.
Caroline zaczęła swoją grę. Spojrzała na chłopaka uwodzicielsko co on odebrał jako zachętę i przybliżył się do niej. Kiedy był już na tyle blisko rozpoczęli wspólny taniec. Wampirzyca grała seksowną i przystępną, a biedny chłopak niczego się nie spodziewał.
Gdy zmienili piosenkę chłopak nachylił się do Caroline i zapytał, a raczej wykrzyknął bo było głośno.
- Chcesz stąd wyjść? Pójdziemy w jakieś bardziej ustronne miejsce.
Caroline tylko pokiwała głową na co chłopak zadowolony objął ją ramieniem i zaprowadził do wyjścia.
Wyszli na zewnątrz, otaczały ich mury i śmietniki. Nie ma to jak romantyczna atmosfera, pomyślała Caroline.
- Jak masz właściwie na imię? – spytał chłopak.
- Kogo to obchodzi? – wampirzyca popchnęła faceta na ścianę.
- Hahaha, ostra jesteś. Lubię takie – próbował pocałować Caroline, na co ona tylko uśmiechnęła się dziko, a jej oczy przybrały odcień hebanu – Co ci jest? Wszystko w porządku? – od chłopaka można było poczuć strach, co jeszcze bardziej podsycało głód wampirzycy.
- Jak najbardziej – odparła i wgryzła się w jego szyje. Chłopak głośno krzyczał i próbował się uwolnić, ale żelazny chwyt wampirzycy unieruchomił go skutecznie.
Wspaniały smak ciepłej krwi zmieszanej z alkoholem rozlał się w ustach Caroline powodując u niej uczucie szczęścia. Rytm bicia serca chłopaka był wspaniałym akompaniamentem do całego zajścia. Chociaż wiedziała, że powinno jej wystarczyć to chciała więcej i więcej. Tętno jej ofiary powoli zwalniało, ale nie obchodziło jej to, nie dzisiaj. Jej ofiara była bliska wydać ostatnie tchnienie, gdy Caroline poczuła silne ręce zaciskające się wokół jej talii i odciągające ją w tył. Zdaje się, że ta osoba coś do niej mówiła, lecz dziewczyna była jak w amoku.
- Caroline, Caroline. Słyszysz mnie? Zaraz go zabijesz!
- Klaus? – dziewczyna nie mogła uwierzyć. Jak Klaus się tu znalazł? Co on tu robi?
- Caroline, zabijesz go.
Wampirzyca spojrzała na chłopaka, był blady i ledwo żywy.
O, Boże. Co się dzieje? Co ona narobiła? On umrze, a to wszystko przez nią.
Nie wiedziała co ma zrobić, więc zaczęła płakać. Zasłoniła dłońmi oczy i łkała. Stojący naprzeciwko niej Klaus przytulił ją do swojej piersi i zaczął kołysać, jak małe dziecko.
- Wszystko będzie dobrze, kochanie. Nie martw się tym, ja się wszystkim zajmę. Wszystko będzie dobrze – powtarzał to jak mantrę.
Jego obecność podziałały na Caroline kojąco jak balsam i z całego zmęczenia i natłoku wrażeń zasnęła.

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Rozdział 1:




Rzeczy do zrobienia (zanim umrę):

     1.   Zjeść śniadanie w Paryżu ( oczywiście rogaliki z czekoladą) oraz zobaczyć wieżę Eiffla nocą.


Caroline znajdowała się w lesie. Biegła przed siebie ile sił w nogach, ale nie była już wampirem, tylko zwykłym człowiekiem. Płuca bolały ją niemiłosiernie i brakowało jej tchu, ale mimo to nie poddawała się tylko parła do przodu. Uciekała. Dobrze wiedziała kto ją goni i dlaczego. Nie miała szans w starciu z wampirem, więc uciekała. Była ofiarą, zwierzyną, która ucieka mając nadzieję na przeżycie. On był za to łowcą, dumnym myśliwym, pewnym swojej zdobyczy. Bawił się z nią w kotka i myszkę.
Biegła gdy nagle poczuła silne dłonie zaciskające się wokół jej pasa. Odciągnął ją w mgnieniu oka i przyparł do pobliskiego drzewa. Nie miała możliwości ruchu. Oddychała szybko czując narastające przerażenie. Przygotowała się na najgorszy koniec. Pomyślała o mamie i swoich przyjaciołach w duchu dziękując im za wszystko co dla niej zrobili. Gdy przypomniała sobie dobre chwilę on nagle odezwał się chropowatym głosem:
- Nareszcie cię dopadłem, Caroline Forbes. Teraz już mi się nie wywiniesz, jesteś tylko moja.
W chwili gdy wypowiedział te słowa była pewna, że ją ugryzie i nastąpi koniec, lecz on za to wpatrywał się w nią w skupieniu, a kącik jego ust powędrował w górę. Uśmiechnął się, zabije ją z uśmiechem na twarzy. Prawdziwy psychopata - pomyślała. 
I nagle stało się coś niespodziewanego, Klaus zamiast zatopić kły w jej szyi pocałował ją, mocno napierając na jej wargi. Ten pocałunek był gorący, trochę brutalny i zawierał wszelkie niedomówienia i emocje, ból, strach, pasja, szczęście. Był żarliwy i pełen namiętności, ale i za razem tęsknoty.

Caroline obudziła się nagle na dźwięk dzwonka telefonu. Wstała gwałtownie i gdy znalazła źródło hałasu telefon przestał dzwonić. Miała dwa nieodebrane połączenia. Jedno od Eleny, drugie od mamy. Cóż, widocznie jej sen pochłonął ją tak bardzo, że nawet nie słyszała sygnału. Nagle przypomniała sobie o czym śniła i co tak bardzo ją pochłonęło.
Klaus.
Dotknęła swoich ust rozmyślając o pocałunku. Dawno już się tak nie czuła. Pomimo iż to był tylko sen wywarł na niej ogromne wrażenie i nie mogła się uspokoić. Na myśl o tym, że Klaus mógłby ją odnaleźć jednocześnie coś ścisnęło ją przyjemnie w żołądku i strach ją obleciał. No ale tak się nie stanie, nie mógłby jej odnaleźć bo nawet nie powiedziała nikomu dokąd wyjeżdża.
Caroline opadła z powrotem na pościel. Jest bezpieczna. Leży w miękkim łóżku, w luksusowym hotelu we Francji. Całe napięcie zeszło z niej i nie dopuszczając do siebie myśli, że ktoś (Klaus) może ją odnaleźć zapadła w sen. Tym razem nic jej się nie przyśniło. Może to i lepiej.
Paryż był pierwszym miejscem, do którego pojechała Caroline. Poza tym, że zajmował pierwsze miejsce na jej liście, Caroline marzyła o tym już od dziecka. Będąc zaledwie 12-letnią dziewczynką wyobrażała sobie, że tańczy na balu w wersalskim pałacu, w pięknej sukni wiruje po parkiecie razem ze swym księciem. Ale rzeczywistość jest inna, co prawda wampirzyca przyjechała do Paryża, ale w innym celu niż taniec w pałacu. Nie ma księcia, nawet bestii w pobliżu, ale to i lepiej.
Kiedy kilka godzin później, kiedy Caroline obudziła się była już 15. Po tak długim locie to nic dziwnego, że tak długo spała. Chociaż nie należała do leni i była raczej osobą, która lubi jak się coś dzieje to po tak długim spoczynku czuła się wypoczęta i zadowolona. Wstała z łóżka i postanowiła rozejrzeć się trochę po swoim apartamencie. Po wczorajszym locie była tak zmęczona, że nie za bardzo zwracała uwagi na jego wygląd i od razu po szybkim prysznicu udała się spać. Ale dzisiaj już była wypoczęta, pełna nowej energii i miała czas na wszystko co chciała zrobić, właściwie całą wieczność. Fakt, że Caroline nigdy nie umrze trochę ją przytłaczał, ale i wywoływał ciekawość. Będzie mogła zwiedzić cały świat, nauczyć się tysiąca języków, poznać masę ludzi, którzy i tak umrą, a ona będzie żyć. Westchnęła na myśl o tym, po czym sama zganiła siebie za to, że o tym w ogóle pomyślała.
Kiedy wstała postanowiła najpierw przyjrzeć się swojej sypialni. Znajdowała się w jednym z najbardziej luksusowych paryskich hoteli, na który normalnie nie było by ją stać i chyba musiałaby sprzedać własny dom na jedną noc tutaj, ale że była wampirem wystarczyło, że zahipnotyzowała parę osób i mogła tu nawet mieszkać do końca życia.
Podeszła do wielkiego okna, które znajdowało się naprzeciwko łoża, widok z niego rozchodził się na wieżę Eiffla. Pokój urządzony był nowocześnie, ale z duszą. W sypialni dominował beż, lecz można było też dostrzec akcenty szarości, bieli i mięty. Ściany pokryte były beżową boazerią ciągnącą się do samego sufitu, w rogu pokoju stał drewniany stolik, a po jego bokach 2 miętowe fotele. Obok  łóżka znajdowała się szafka nocna a na niej biała orchidea w doniczce. Z drugiej strony stała wielka, drewniana szafa.
Gdy już zakończyła zwiedzanie sypialni weszła do przestronnego salonu, urządzony  był w podobnym stylu co sypialnia. Na samym jego środku stał duży, okrągły stół z krzesłami. Na stole leżał bukiet świeżych, białych frezji, Caroline nie pamiętała, żeby leżały tutaj wczoraj, ale zrzuciła winę na zmęczenie nie przejmując się tym zbytnio. Z prawej strony znajdowała się biblioteczka z książkami i również identyczne fotele, co w sypialni. Z lewej strony pokoju znajdowała się miętowa kanapa z szarymi poduszkami, a na przeciwko niej, na ścianie wisiał telewizor plazmowy.
Ostatnim punktem zwiedzania była łazienka. Wielka i przestronna, można by rzec, że królewska. Podłoga wyłożona była szarym kamieniem, a na ścianach widniały zdobienia z białego kamienia. Na ścianie naprzeciw drzwi znajdowało się wielkie lusterko sięgające sufitu, zajmujące prawie całą przestrzeń. Z lewej strony znajdowało się jacuzzi. Tak, prawdziwe jacuzzi tylko i wyłącznie do dyspozycji Caroline! Dziewczyna nie mogła uwierzyć w swoje szczęście i przepełniała ją radość. Oprócz jacuzzi w łazience znajdowała się też ogromna wanna i wypasiony prysznic z dyszami, hydromasażem i innymi gadżetami.
Po dobrych 2 godzinach spędzonych na relaksie w swojej łazience i rozpakowywaniu rzeczy Caroline ubrana i umalowana postanowiła udać się zwiedzić troszkę miasto. Ale za nim wyruszyła postanowiła jeszcze zaspokoić głód krwi. Sięgnęła do małej przenośnej lodóweczki, którą postawiła w sypialni. Wyjęła z niej woreczek swojej ulubionej krwi B Rh+ i wbijając w niego słomkę szybko wypiła.
Jako, że była godzina 17 i było już stanowczo za późno na śniadanie pojechała taksówką do restauracji, żeby zjeść kolację. Chociaż nie potrzebowała już ludzkiego jedzenia, to nie znaczy że jej już nie smakowało. Stare przyzwyczajenia jedzenia posiłku pozostały, a że mogła teraz opychać się bez konsekwencji, to czemu nie.
Caroline wybrała ekskluzywną restaurację, w której było dość sporo ludzi.  Była urządzona trochę w stylu Ludwika XV, ale z nowoczesnymi elementami. Dominowały głównie czerń i biel. Gdy weszła do środka za kontuarem stał mężczyzna, i pytał o rezerwacje, której trzeba było dokonać minimum pół roku wcześniej. Wampirzyca nie miała rezerwacji, ale miała za to parę asów w rękawie.
Kiedy podeszła do kontuaru mężczyzna zmierzył ją wzrokiem i chyba stwierdził, że dziewczyna nie ma wystarczająco pieniędzy na tą restaurację, ale i tak uśmiechnął się do niej zalotnie. Facet miał około 20 lat i zdaje się, że był studentem i tylko dorabiał sobie tutaj przez wakacje.
- Ma pani rezerwację?- zapytał, a Caroline uśmiechnęła się zalotnie i zamrugała rzęsami.
- Niestety nie.
- Więc nie mogę pani wpuścić przykro mi, ale z chęcią za to umówię się z panią na kawę – mrugnął do niej.
- Myślę, że jest jeszcze jeden sposób, żeby mnie pan wpuścił – przybliżyła się do niego i oparła łokcie na blacie. Mężczyzna zachichotał i oparł się luźno bokiem o kontuar.
- Chętnie panią wysłucham.
Caroline uśmiechnęła się przebiegle. Nachyliła się jeszcze bardziej i spojrzała facetowi głęboko w oczy i użyła uroku.
- Załatwisz mi stolik z dobrym widokiem, bez rezerwacji. A i jeszcze jedno nie będę za nic dziś płacić. Okej?
W chwili gdy mówiła do faceta jego źrenice nagle rozszerzyły się, po czym wróciły do normalnej wielkości.
- Okej.
Caroline z dumą weszła na salę i poszła za mężczyzną, który zaprowadził ją do stolika naprzeciwko okna przy którym siedziała jakaś para. Portier stanął przed nimi i powiedział:
-Przepraszam państwa, ale ten stolik jest zajęty.
- Słucham? – zapytał zdziwiony mężczyzna – Zrobiliśmy tu rezerwację rok temu.
- Przykro mi, ale będzie tu siedział nasz gość specjalny – tu wskazał na Caroline. Pewnie gdyby była człowiekiem jej policzki spłonęły by szkarłatem.
- Ale pan nie rozumie – mężczyzna wstał i podszedł bliżej do portiera – Dzisiaj miałem się oświadczyć. Proszę pana bardzo – tu prawie już błagał, a Caroline zmiękło serce, nie mogła zepsuć czegoś takiego.
- Przykro mi, ale…
- To już nie będzie konieczne – wampirzyca zwróciła się do mężczyzny – myślę, że mogę zająć inny stolik – zauroczyła ponownie portiera.
- Dziękuję, pani bardzo. Planuję to już od dłuższego czasu… - spojrzał na swoją narzeczoną, która obserwowała cało zajście lekko zaniepokojona. Kiedy na nią spojrzał w jego oczach było widać miłość. Caroline bardzo to rozczuliło, sama też chciała żeby ktoś patrzył na nią w ten sposób.
- Życzę powodzenia i mam nadzieję, że się zgodzi – uśmiechnęła się do mężczyzny, a on uradowany odszedł do swojego stolika.
Portier zaprowadził ją w inne miejsce, ale i z tego widok z okna był niesamowity. Kelner przyniósł jej kartę dań, Caroline poprosiła o czerwone wino. Nie znała się na tym za bardzo ale wybrała dość drogie. Kiedy przyniesiono jej napój nie była jeszcze do końca zdecydowana co zamówić. Wtem usłyszała za sobą męski głos, który znała już dobrze.
- Czy mogę ci doradzić co zamówić? 

Prolog:



W dniu swoich 18 urodzin Caroline Forbes postanowiła udać się w podróż. Miała zamiar zwiedzić wszystkie miejsca, które niegdyś umieściła na swojej liście „rzeczy do zrobienia, zanim umrze”. Zrobiła tę listę, kiedy mając 12 lat umarł jej dziadek. Zapisała ją w różowy pamiętniku, który teraz spoczywa na dnie jej walizki. Problem polega na tym, że Caroline nie umrze. Otóż dlatego, że jest wampirem, którym stała się nie z własnej woli, ale że zmiana jest nieodwracalna to stara się przyzwyczaić  do swojego nowego życia. Wyjeżdżając z Mystic Falls zostawiła za sobą swój dom rodzinny, mamę i przyjaciół. Zrobiła to, aby lepiej poznać samą siebie, nową siebie i swoją wampirzą naturę. Wie, że to trochę samolubne z jej strony, ale musiała tak zrobić. Powodem jej wyjazdu były również pewien wampir o szaro-niebieskich oczach, który samym uśmiechem potrafi doprowadzić ją do palpitacji serca. A nie był to byle jaki wampir, tylko pierwotny Klaus Mikaelson, który oprócz tego, że był przystojny był manipulantem i mordercą. Stanowił dla Caroline zagrożenie, tym bardziej że w jej sercu zaczęło kiełkować uczucie do tego potwora, które nie miało prawa bytu. Znając Klausa wykorzystałby tylko ją, a po jednej nocy zapomniał jak ma na imię. Wampirzyca więc postanowiła oszczędzić sobie złamanego serca i urażonej dumy i wyjechała z miasta w podróż życia. 

Wstęp:




Hej! Mam na imię Gabrysia i jestem fanką Pamiętników Wampirów, jak i The Originals oraz mam niezdrową obsesją na punkcie Klaroline (Caroline + Klaus) i postanowiłam napisać fan fiction o nich. Jestem pisarzem amatorem, dlatego nie oczekujcie cudów, ale mam nadzieję, że wam się spodoba. Dodawajcie komentarze, jestem otwarta na wszelką krytykę i sugestie!


Translate