Playlist

środa, 30 marca 2016

LBA 3!

Zostałam nominowana przez Arię, na jej blogu (http://aftersundownafter.blogspot.com/). Dzięki wielkie! Ale przejdźmy do rzeczy!

Pytanie 1
Jaka jest twoja historia z książkami? Jak zaczęła się?

Nie pamiętam dokładnie, ale było bardzo wcześnie. Od kiedy pamiętam mama czytała mi bajki na dobranoc. Chyba tak to się zaczęło.

Pytanie 2
Ulubiona książka :) * Dlaczego akurat ona? * ulubiona z niej postać * piosenka która pasuje ci do niej * czy płakałaś na niej?

Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie. Uwielbiam wiele książek, ale wybrać pośród nich jedną ulubioną, to tak jakby matka miała wybrać, które dziecko kocha najbardziej ;)

Pytanie 3
Ulubiona piosenka :) * Ulubiona zwrotka, i dlaczego akurat ona? * dlaczego akurat ta piosenka jest twoją ulubioną? * czy lubisz inne piosenki tego zespołu/piosenkarza/piosenkarki?




And I don't want the world to see me'Cause I don't think that they'd understandWhen everything's made to be brokenI just want you to know who I am
"I nie chcę, żeby świat mnie widziałBo nie sądzę, żeby zro­zu­mieliGdy wszystko jest skazane na zniszczenie
Chcę tylko, żebyś wie­dział, kim jestem"




Myślę, że mogę nazwać ją ulubioną, dlatego że bardzo utożsamiam się z jej tekstem, jak i z tą zwrotką. Ta piosenka "rusza" moje wnętrze i wprowadza zamęt do serca, cóż chyba o to chodziło. Szczerze mówiąc, to jedyna piosenka tego zespołu, której słucham.


Pytanie 4
Jaka jest twoja ulubiona bajka Disney'a? Podaj ulubioną starszą i ulubioną nowszą.

Bo to jedna! Chyba najbardziej lubię Arielkę małą syrenkę i Śpiącą Królewnę, a z nowszej wersji to Zaplątani.

Pytanie 5
Zło czy dobro?                                                                              
 50/50 równowaga jest najlepsza
Biały czy czarny?                                                                          
Czarny!
Różowy czy niebieski?                                                                  
Niebieski!
Telefon czy tablet?                                                                          
Telefon
Czytanie czy pisanie?                                                                      
Kocham obie rzeczy.
Wolisz spędzać czas w domu czy na zewnątrz?                              
50/50
Serial czy film?                                                                                
Serial
Film czy książką?                                                                            
Książka!
Książka czy serial?                                                                          
50/50

Pytanie 6
Ulubiona postać fantastyczna?

Klaus Mikaelson <3 Kocham <3

Pytanie 7
Ulubiona książkowa postać? *dlaczego? *która postać jest u ciebie na drugim miejscu?

Było już takie pytanie, chyba w pierwszym LBA. Także odsyłam!

Pytanie 8
Ulubiona seria?

Harry Potter, Rywalki, Szeptem, Igrzyska Śmierci itd.

Pytanie 9
Co cię skłoniło do założenia bloga?

Impuls!

Pytanie 10
O czym było twoje pierwsze opowiadanie, i o czym była twoje pierwsze ulubione opowiadanie (które sama napisałaś)

Jakaś historia o księżniczce, która jeździła na świni, ale nie pamiętam. Ach, ta dziecięca wyobraźnia!

Pytanie 11
* Marzenie * kim chcesz zostać w przyszłości?

Pisarką! :)




Kochani, nie będę na razie robiła żadnych nominacji. Pożyjemy, zobaczymy! ;)
Wasza Horney Morket


piątek, 25 marca 2016

Klaus

Można by rzec, że wybaczanie jest sztuką. Lecz nie tą, którą zwykle zajmował się Klaus. Kiedy ktoś go zdradził, czekała go kara. Zwykle prosta, odcięta głowa, wyrwane z piersi serce. Sposobów na śmierć i ból było wiele. Gorzej z wybaczaniem.
Rachel Crow była inna. Wiedział to od samego początku, od kiedy tylko spojrzał w te iskrzące złością oczy koloru gorzkiej czekolady.

*Paryż, 1965 rok *
Razem ze swoim rodzeństwem, Rebeką, Elijah’em, Kolem i oczywiście zasztyletowanym Finnem, Niklaus Mikaelson postanowił przypomnieć sobie dawne czasy i z braku zajęcia odwiedził miasto, w którym niegdyś spędzał całe lata na zabawie.
Sporo się tu pozmieniało... Pomyślał przechadzając się po ulicach Paryża. W pewnej chwili przystanął przyglądając się pewnej konstrukcji. Składała się z splecionych ze sobą metalowych drutów, wysoka na około 320 metrów. Nic dziwnego, w końcu minęło ponad 70 lat od jego ostatniej wizyty. Westchnął i udał się dalej. Niedaleko miejsca, w którym dopiero co się znajdował, została otwarta nowa restauracja – Vin de Paris. Postanowił wstąpić, czemu nie.
Z pozoru mała, w środku zaś bardzo elegancka restauracja przyciągała do siebie całkiem sporą liczbę ludzi. Zajął miejsce z widokiem na wieżę, która gdy wyjeżdżał była dopiero co zalążkiem tej dostojnej konstrukcji.
Po chwili namysłu wybrał Chateau Lafite, znane i lubiane, rocznik 1899 oraz pieczeń z sosem żurawinowym, może być dobra.
Postanowił nie marnować czasu. Chociaż chodził po świecie tak długo, to nie lubił nic nie robienia. Ze swojej aktówki wyjął parę kartek papieru i mały węgielek. Najpierw uwiecznił wieżę, a że czas dłużył mu się jak nigdy poszukał inspiracji w otoczeniu. Dyskretnie rozejrzał się po sali. W kącie siedziała pewna starsza pani z młodym mężczyzną, pewnie z synem. W jej oczach widoczna była miłość do swego dziecka. Czule pogłaskała młodzieńca po twarzy, ten za to nie wydawał się wcale wzruszony. Z obojętny wręcz wyrazem twarzy, patrząc się w przestrzeń zaciągnął się papierosem i wypuścił przed siebie dym.
W międzyczasie podano mu wino, które teraz popijał obserwując otoczenie. Zastanawiał się jak wyglądało by jego życie, gdyby miał kochających rodziców. Ojciec poświęcałby mu czas, uczył walki na miecze, za to matka stałaby z założonymi rękami w progu domu, przypatrując się im z uśmiechem na twarzy. Ale życie nie jest tak kolorowe, jakby się chciało.
Z zadumy wyrwał go kelner, który wreszcie (po karygodnym opóźnieniu) przyniósł zamówione danie.
Pieczeń była przepyszna. Bardzo przypominała Klausowi czasy, gdy jeszcze odwiedzał w Paryżu swojego „przyjaciela” Ludwika XIV. Jadał wtedy podobne rzeczy, ale ta pieczeń lepiej mu smakowała. Pewnie dlatego, że obecnie wszelkiego rodzaju przyprawy są łatwiej dostępne.
Po skończonym posiłku postanowiła wrócić do swojego nowego domu, posiadłości, którą ostatnio zakupił. Była ogromna i luksusowa, w skrócie taka z rodzaju tych, jakich Klaus lubił najbardziej. Zastał tam jedną, wielką imprezę, której pomysłodawcą był nie kto inny jak jego młodszy brat Kol.
Tłum ludzi bawiło się w ich domu, przy muzyce Elvisa Presleya. Nigdzie nie mógł znaleźć Elijaha, za to Rebekah, jak i Kol bawili się przednio.
Pierwotny podszedł do swojego młodszego brata i z wyrzutem w głosie, powiedział:
- Witaj bracie, widzę, że Francja bardzo ci się spodobała. Co oczywiście nie znaczy, że możesz urządzać imprezy w MOIM domu, bez MOJEJ wiedzy.
Zwykle Klausa nie złościły takie rzeczy, ale dzisiaj nie miał ochoty na żadną imprezę, wolał po prostu posiedzieć w ciszy, przy dobrym trunku i książce.
W odpowiedzi Kol beztrosko zaśmiał się i obejmując swego brata ramieniem poprowadził go przez salon.
- Francja to piękny kraj, ale jeszcze bardziej podobają mi się tutejsze kobiety. Och, bracie takie życie – wskazał ręką panujący dookoła nich gmach – o wiele bardziej mi się podoba niż to w trumnie ze sztyletem w sercu.
W chwili, gdy Klaus miał odpowiedzieć na tę prowokacje, Kol przerwał mu uspokajająco gestykulując.
- Spokojnie, nie o to mi chodziło. Po prostu doceniam zalety życia i staram się z niego korzystać. A propos, mam dla ciebie mały prezent.
Uśmiechnął się tajemniczo, co wprowadziło ziarno niepokoju do umysłu Klausa. Czego mógł się spodziewać?
- Chodź za mną – powiedział i udał się w stronę wyjścia, Klaus czujnie podążył za nim.
Wyszli przed dom, a ich oczom ukazał się piękny, czarny samochód. Wyglądał luksusowo i za razem drapieżnie, aż prosił się o jazdę.
- Ford mustang Shelby gt500 Eleanor, sprowadzony z Ameryki, specjalnie dla ciebie, mój drogi bracie.
Klaus podszedł do auta, dotknął ręką maski. Wspaniały pomyślał. Zaczął się zastanawiać ile mu zajmie przyśpieszenie do 100km. Jego gdybanie uprzedził Kol, wręczając pierwotnemu kluczyki i rzucając na odchodne:
- Zajmuje mu tylko 6,7 sekundy żeby dojść do setki – machnął mu ręką na pożegnanie – Miłej zabawy, Klaus!
Wampir długo się nie zastanawiał, od razu wsiadł do auta i popędził przed siebie.
W bardzo krótkim czasie osiągnął pożądaną prędkość i teraz tylko mknął przed siebie, bocznymi drogami miasta. Czuł się szczęśliwy. Niesamowite, niby taka błahostka, a potrafi człowiekowi poprawić humor.
Następnego dnia rano Klaus wstał wypoczęty i zadowolony, irytował go tylko narastający głód. W celu pozbycia się problemu, szybko ubrał się i zszedł na dół. W kuchni spotkał popijających kawę Elijaha i Rebekę. Nigdzie za to nie widział Kola.
- Dzień dobry, Nik – Rebekah posłała bratu promienny uśmiech.
Przywitał się z rodzeństwem i zajrzał do lodówki, nigdzie nie widać było zapasu, który ostatnio przygotował.
- Gdzie krew?
- Zapewne płynie sobie spokojnie w tętnicy jakiejś pięknej niewiasty i tylko czeka żeby ktoś wyssał ją do cna– do kuchni wszedł Kol, chusteczką obcierając sobie usta z kropel krwi, które tam pozostały.
- Widzę, że śniadanie masz już za sobą.
- Mam nadzieję, że skutecznie zacierasz za sobą ślady – Elijah zmroził Kola spojrzeniem – Nie tak jak ostatnim razem.
- Jakim ostatnim razem? Czy nikt nie raczył mnie powiadomić?
Głód krwi pomieszany ze złością tworzył mieszankę wybuchową w sercu pierwotnego.
Kol westchnął.
- To naprawdę nie było nic takiego, poniósł mnie moment.
- Lepiej zacznij się tłumaczyć – zagroził mu wampir.
- Nik, nic takiego się nie stało.
- Wymordował całą wioskę ludzi, pod Paryżem - powiedziała beznamiętnie Rebekah i dokończyła czytać gazetę.
Klaus wpadł w szał. W mgnieniu oka dopadł do najmłodszego brata i szarpnął go za kurtkę, trzymając ją w żelaznym chwycie.
- Czy ty zwariowałeś, idioto? Jeśli Mikael się dowie…
- Nie dowie się, zadbałem o to.
Elijah prychnął.
- Ty o to zadbałeś? Gdyby nie ja…
- Okej, okej. Ale przecież najważniejsze, że wszystko się dobrze skończyło, tak?
Klaus puścił go, ze wściekłości zacisnął usta w wąską kreskę.
- Czyli wieści się nie rozniosły? – zwrócił się do Elijaha, bo na tego kretyna już nie mógł patrzeć.
- Pozbyłem się ciał, zatarłem ślady, ale ludzie i tak będą gadać. W końcu trudno wytłumaczyć zniknięcie wszystkich ludzi z wioski.
Myśli Pierwotnego gnały jak szalone.
- Myślisz, że to wystarczy żeby Mikael nas znalazł?
Rebekach wstała od stołu.
- Nie wiem, ale myślę, że powinniśmy uważać na to co robimy – po raz ostatni zmierzył brata ostrym spojrzeniem i wyszedł się przewietrzyć, a właściwie znaleźć pożywienie.
Była dopiero ósma, ludzie szli do pracy, a Klaus przechadzał się ulicami miasta wypatrując swojej ofiary. Spojrzał na drugą stronę ulicy, niespodziewanie zobaczył tam faceta, którego dzień wcześniej spotkał w restauracji. Przez myśl mu przeszło żeby akurat jego wybrać na swoje śniadanie, ale coś go tknęło i przypomniał sobie pełne miłości spojrzenie staruszki kierowane na tego oto syna marnotrawnego, obojętnego na życie.
Przeszedł na drugą stronę ulicy nie zawracając sobie głowy szukaniem pasów, i tak nic go nie mogło zabić, więc co to za różnica.
Podszedł do młodego mężczyzny, który właśnie był zajęty strzepywaniem popiołu z końcówki papierosa.
Klaus stanął przed nim, bacznie się mu przyglądając, do czasu aż on sam przeniósł swoją uwagę na niego.
- Słucham? Potrzebuje pan pomocy? Bo jestem trochę zajęty.
- Zapewne - pierwotny uśmiechnął się pod nosem - Gdzie pracujesz?
Użył swojego uroku, dla uzyskania odpowiedzi, ale też dlatego, że to lubił. Dzięki temu mógł zmusić ludzi i wampiry żeby robiły to co chciał.
- Już nigdzie – zaciągnął się papierosem – Pracowałem w księgowości, ale wylali mnie 3 miesiące temu.
- Z czego się utrzymujesz?
- Z pieniędzy matki – pierwotny pokiwał głową pozwalając mu kontynuować – Kiedy ojciec umarł zostawił jej niezłą kasę.
- Masz rodzeństwo?
- Kiedyś miałem brata, ale umarł jak był małym chłopcem.
Klaus odgonił złe wspomnienia. Nie chciał o tym myśleć.
- Kochasz kogoś…
- Patrick – przedstawił się.
- Tak, Patrick. Kochasz kogoś?
- Tak właściwie nie obchodzi mnie los innych, póki mnie jest dobrze.
Zamrugał zdezorientowany, widocznie mówi to wbrew woli.
- Wiesz co, Patrick powiem ci coś. W swoim nędznym życiu masz tylko jedną osobę, której na tobie zależy, a ty zamiast zająć się nią i spełnić swój obowiązek zajmujesz się tylko własnym tyłkiem. Więc powiem ci tak. Od teraz będziesz wspaniałym, troskliwym synem i dobrym człowiekiem. Znajdziesz pracę, zaopiekujesz się matką i przestaniesz być ciężarem dla społeczeństwa.
Postanowił już iść, ale na odchodne jeszcze rzucił:
- I rzucisz palenie, jasne?
- Jasne – powtórzył Patrick, obudzony dopiero co z transu zaczął przyglądać się trzymanemu w dłoni papierosowi, po czym rzucił go na ziemię i zdeptał.
Tak więc oto Klaus Mikaelson zrobił coś dobrego, ale oczywiście nie zamierza się nikomu do tego przyznać, bo uznali by to za słabość.
Postanowił wrócić do domu, poszuka pożywienia później.
Kiedy wrócił okazało się, że Kol chyba postanowił się zrehabilitować.
- Zatrudniłem pomoc domową. Mówiłeś, że nigdy nie sprzątam, no i postanowiłem coś z tym zrobić.
Widocznie uznał swój pomysł za genialny, gdyż rozpierała go radość. Jak dziecko… pomyślał pierwotny.
- Jeśli myślisz, że to choć trochę zmniejsza mój gniew na ciebie to się grubo mylisz.
- Spokojnie, Nik.
- Więc gdzie ona jest?
- Kto?
- No sprzątaczka!
- Aaa, Rachel! – zawołał – Jest całkiem ładniutka.
Po chwili do salonu weszła średniego wzrostu brunetka, ubrana w niebieski mundurek. Weszła nonszalanckim krokiem, patrzyła pewnie w oczy obu mężczyzn swoim koloru gorzkiej czekolady oczami. Wyglądała trochę jak bogini wojny i piękna w jednym. Energia, którą roztaczała była wręcz namacalna.
- Słucham?
- A nie mówiłem, że ładna.
Dziewczyna zacisnęła usta w wąską kreskę, powstrzymując się od komentarza.
Gdy mężczyźni nie odpowiadali powtórzyła pytanie.

- Tak właściwie jest jedna rzecz – odparł Klaus.





Moi kochani!
Przepraszam, że tyle mnie nie było. Przez brak weny i zwątpienie w to co robię straciłam zapał do pisania, ale teraz będę się starać. Jak wam się podoba opowiadanie ze strony Klausa? Myślałam żeby zrobić jeszcze parę takich wtrąceń. Co wy na to?

Translate