Caroline Forbes była dla
Klausa światłem, promieniem słońca, który przebije się nawet przez najbardziej
zachmurzone niebo. Była iskrą, która wznieca płomień. Ale po swoim ostatnim
wybryku wznieciła nie płomień, ale pożar w sercu pierwotnego. Klaus był
wściekły. Porzuciła go jak psa! Nie zostawiła mu żadnej wiadomości, żadnego
znaku życia! Pierwszą myślą, która przyszła mu do głowy było to, że została
porwana, bo przecież sama nie zrobiłaby czegoś takiego. Nie zostawiłaby swojego
idealnego życia w Mystic Falls, swoich przyjaciół i domu rodzinnego. A jednak,
Caroline Forbes potrafiła być przebiegła.
Kiedy dowiedział się co się
stało od jej matki wpadł w szał. Od razu popędził do Tylera Lockwooda, byłego
chłopaka jego wampirzycy, nic nie wartego śmiecia, niewdzięcznej hybrydy (pół
wilkołak, pół wampir), którą stworzył. Wparował do jego domu nie zawracając
sobie głowy pukaniem. I co zastał? Tego kretyna zabawiającego się z jakąś panną
na kanapie, podczas gdy słodkiej Caroline mogła dziać się krzywda!
- Co ty robisz idioto!
Caroline jest w niebezpieczeństwie! – wykrzyknął pierwotny do młodego Lockwooda
próbując sprowadzić go na ziemię. Kiedy ten już oderwał się od swojej
dziewczyny wstał i zaczął zapinać spodnie.
- Klaus! Może trochę
prywatności!
- Nie obchodzi mnie twoja
prywatność kiedy chodzi o Caroline!
- Co się niby stało takiego
Caroline? – poirytowany rozłożył ręce.
- Zniknęła. Nagle. Nie wiem
czemu, nie zostawiła żadnej wiadomości.
Tyler prychnął.
- Co mnie to obchodzi? Care
jest dorosła, niech robi co chce – wzruszył ramionami. Klaus nie wytrzymał.
Chyba go zabije!
W sekundzie dopadł Tylera,
ścisnął go za gardło i podniósł do góry, jak marionetkę, a jego dziewczyna
krzyknęła i uciekła.
- Posłuchaj mnie ty głupcze,
jeśli coś jej zrobiłeś, jeśli chociaż jeden blond włos spadł jej z głowy to
przysięgam, że zgotuję ci gorszy los od śmierci.
W tym momencie usłyszeli jak
ktoś puka do drzwi.
- Proszę! – wykrzyknął Klaus,
mocno poirytowany, że ktoś śmie mu przeszkadzać.
Do pokoju wszedł wampir
Stefan Salvatore, przyjaciel Caroline, natomiast z Klausem łączyła go długa
historia. Ale i tak wolał Stefana niż jego brata, Damona.
Stefan wszedł do pokoju i od
razu rzucił się na pierwotnego.
- Klaus, co ty robisz? –
udało mu się uwolnić Tylera – Oszalałeś?
- Caroline może być w
niebezpieczeństwie. Zniknęła.
- Byłem u niej w domu, Liz
pozwoliła mi się rozejrzeć. Nie było żadnych śladów włamania ani walki. Myślę,
że po prostu wyjechała tym bardziej, że zabrała swoje rzeczy – powiedział Stefan.
- Jak mogła? Przecież nie
zostawiłaby tego wszystkiego, całego swojego życia. Nie zostawiłaby mnie…
- Nie wiem, myślę, że po
prostu Care czuła się przytłoczona. Od jakiegoś czasu była taka jakby
nieobecna. Swoją ucieczką dała nam wyraźny sygnał, że chce pobyć sama i
odpocząć.
Czyli wychodzi na to, że
Stefan zna Caroline lepiej niż on. Klausa strasznie to poirytowało. Chociaż
wiedział, że wampir i Caroline są tylko przyjaciółmi to i tak czuł ukłucie
zazdrości. Świadomość, że są ze sobą tak blisko i spędzali ze sobą tak dużo
czasu przyprawiała pierwotnego o ból głowy.
- Jak myślisz gdzie
pojechała?
- Nie mam pojęcia. Wiem, że
coś się między wami dzieje, ale myślę, że powinieneś uszanować jej decyzje i
zostawić ją w spokoju.
Klaus aż prychnął, za kogo on
się uważa żeby wydawać rozkazy jemu, pierwotnemu.
- Nikt nie będzie mi mówił co
mam robić.
I kończąc rozmowę zostawił
Stefana i Tylera i czym prędzej pośpieszył do domu.
Będąc już na miejscu zaczął
pakować swoje rzeczy, postanowił jeszcze tylko zadzwonić do Elijaha żeby go
powiadomić, że wyjeżdża. Szybko wystukał numer na telefonie, odebrał po 2
sygnałach.
- Niklaus, w czym ci mogę
pomóc? – Jak zwykle myśli, że Klaus coś od niego chce.
- Tym razem nie możesz.
Caroline zniknęła.
- Porwali ją? – Elijah przybrał
poważny ton.
- Też tak myślałem, ale nie.
Sama uciekła, widocznie miała mnie dość.
- Co zamierzasz zrobić?
- To chyba oczywiste. Będę
jej szukać, nie dam jej tak łatwo odejść. Za bardzo mi na niej zależy.
- Wiesz, że nie możesz
decydować za nią. To był jej wybór.
Klaus zacisnął szczęki w
gniewie. Czuje coś do Caroline, to prawda, ale wie że to uczucie jest
obustronne, dlatego to robi.
- Nie martw się, Elijah – uśmiechnął się – Jeszcze ją zdobędę, będzie
moja.
- Nie odpuścisz, prawda? – starszy
pierwotny również zaczął się śmiać.
- To od czego zaczniesz?
Po skończonej rozmowie Klaus
udał się do domu Caroline. Światła zgaszone, pani szeryf pewnie jest w pracy.
Świetnie.
Bez najmniejszego wysiłku
wskoczył na balkon, choć pokój dziewczyny znajdował się na piętrze. Nie
zawracał sobie głowy otwarciem okna, po prostu wybił szybę i otworzył drzwi balkonowe.
Wszedł do środka. Cały pokój przepełniony był zapachem Caroline. Woń
delikatnych konwalii mieszała się z nutą ostrego pieprzu. Klaus zaśmiał się,
cała ona. Słodka i delikatna, ale za razem ostra.
Na biurku stał laptop.
Pierwotny włączył go i zajął miejsce. Przeszukał historię przeglądarki, ale
była usunięta. Spryciula, ale był jeszcze jeden sposób. Dane zostały na dysku
twardym. Chwilę zajęło Klausowi odzyskiwanie danych. Kiedy proces dobiegł końca
pierwotny dowiedział się, że Caroline kupiła bilet na lot do Paryża w jedną
stronę.
Sukces. Wampir od razu udał
się na samolot, a na jego twarzy zagościł uśmiech zwycięstwa.
Nie musiał długo czekać żeby
ją znaleźć. Znajdował się koło wieży Eiffla, pośród tłumów turystów dostrzegł
wychodzących z jego ulubionej restauracji Caroline i Elijaha, rozmawiali.
Dzięki nadnaturalnemu słuchowi pierwotnemu udało się usłyszeć fragment rozmowy.
- Wybacz, Elijah, ale Klaus pragnie tylko jednego. Władzy
nad wszystkimi i kontroli. A ja nie zamierzam zostać zamknięta w kolejnej
trumnie dodanej do jego kolekcji.
- Znasz go, i tak w końcu postawi na swoim.
- Do widzenia, Elijah.
Wampirzyca wsiadła do taksówki i odjechała.
Czyli takie zdanie o pierwotnym ma Caroline. Uciekła bo ją
kontrolował. Serce Klausa ścisnął żal, chociaż od dawna było już martwe.
Wszystko dla niej zrobił, uratował ją tyle razy, a ona go nienawidzi. Skoro tak
chce to zostawi ją w spokoju. O tej godzinie nie uda już mu złapać samolot
powrotnego. Postanowił, że pójdzie odreagować. Może przy okazji pozbawi kogoś
życia co poprawi mu humor.
Wszedł do najbardziej ekskluzywnego klubu w mieście. Zamówił
whisky, sączył ją powoli i przyglądał się tańczącym ludziom w poszukiwaniu
potencjalnej ofiary. Gdy penetrował wzrokiem sale jego oczom ukazały się
znajome blond loki. Caroline? Co ona tutaj robi? W dodatku wychodziła na
zewnątrz z jakimś facetem. To nie może być ona, przecież pojechała do swojego
apartamentu. Klaus jednym haustem dopił drinka i ruszył w ślad za blondynką.
Wyszedł z budynku, otaczały go śmietniki i mury. Spojrzał
przed siebie, a jego oczom ukazał się nie kto inny jak sama Caroline Forbes w
czerwonej sukience. Karmiła się na chłopaku, którego twarz była blada i
wyglądał jakby zaraz miał zejść z tego świata.
- Caroline! – zawołał pierwotny, ale dziewczyna nie
reagowała.
Podszedł bliżej wciąż wołając jej imię, ale na próżno.
Chłopak już zamykał oczy. Pierwotny objął wampirzyce w talii i odciągnął od
nieszczęśnika.
- Caroline, Caroline. Słyszysz mnie? Zaraz go zabijesz! –
obrócił ją twarzą do siebie i spojrzał jej w oczy. Chyba podziałało bo trochę
oprzytomniała.
- Klaus?
- Caroline, zaraz go zabijesz
– puściła wreszcie chłopaka, a ten zatoczył się i upadł na ziemię.
Wampirzyca bezradnie wpatrywała
się w swoją ofiarę, po czym zakryła oczy dłońmi i zaczęła płakać. Klausowi
serce zmiękło. Przyciągnął ją do siebie i zamknął w niedźwiedzim uścisku, a ona
łkała. Głaskał ją po głowie, powtarzał, że wszystko będzie dobrze. Nie ważne,
że ona go nienawidzi. Jak w tej sytuacji mógłby ją zostawić? Zrobiłby dla niej
wszystko, przeciwstawiłby się całemu światu byle by tylko ją chronić, jego
ukochaną Caroline.
Kołysał ją delikatnie aż
zasnęła. Zdjął swoją marynarkę i okrył nią dziewczynę żeby nie zmarzła i ułożył
ją delikatnie na ziemi. Podszedł do chłopaka. Jego twarz była już nie blada,
ale sina. Pierwotny zamknął oczy i wsłuchał się. Bicie serca faceta było niewyraźne.
Było tylko jedno wyjście. Klaus wysunął kły i ugryzł się w nadgarstek, z
którego spłynęła krew. Przystawił nadgarstek do ust chłopaka pozwalając mu pić.
Krew wampirów miała lecznicze właściwości dla ludzi. Wystarczyło jej kilka
kropel, żeby rany się zagoiły. Klaus nie był zwykłym wampirem, ale hybrydą,
więc jego krew na wampira podziałałaby zabójczo, ale dla człowieka była
niegroźna.
Chłopak nie reagował, a rana
zdążyła się już zagoić. Pierwotny nie słyszał już bicia serca. Przystąpił do
masażu serca. Po 30 minutach reanimacji wciąż nic się nie wydarzyło. Chłopak
był martwy.
Klaus zaklął po nosem. Nie
chodziło tu o niego, dla pierwotnego ludzkie życie nie miało najmniejszego
znaczenia, ale dla Caroline… Ona by sobie tego nie wybaczyła, wyrzuty sumienia
pożarłyby ją żywcem. Klaus podjął decyzje. Nie powie jej o tym, zatrze ślady, a
ciało zakopie.
Zaniósł Caroline do
wynajętego samochodu i położył wygodnie na tylnym siedzeniu. Wrócił się po
ciało, które zawinął w koc leżący gdzieś obok i włożył je do bagażnika.
Zawiózł dziewczynę do jej
hotelu, przechodząc przez hol z Caroline na rękach nie zwracał uwagi na dziwne
spojrzenia. Zaniósł dziewczynę do jej apartamentu, położył do łóżka i opatulił
kołdrą.
- Nie ważne, że mnie
nienawidzisz. Ja i tak zawsze będę przy tobie, Caroline Forbes – powiedział po
czym schylił się i ucałował wampirzycę w czoło.
Teraz została mu się tylko
brudna robota.
Ooo... Takiego Klausa chętnie bym poznała :)
OdpowiedzUsuńJa też :P
UsuńKolejny rozdział i kolejny strzał w 10!!! Naprawdę mega piszesz :-) Klaus jest taki słodki gdy pomaga Caroline. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;-)
OdpowiedzUsuń