Rzeczy do zrobienia (zanim umrę):
1. Zjeść śniadanie
w Paryżu ( oczywiście rogaliki z czekoladą) oraz
zobaczyć wieżę Eiffla nocą.
Caroline znajdowała się w lesie. Biegła przed siebie ile
sił w nogach, ale nie była już wampirem, tylko zwykłym człowiekiem. Płuca
bolały ją niemiłosiernie i brakowało jej tchu, ale mimo to nie poddawała się
tylko parła do przodu. Uciekała. Dobrze wiedziała kto ją goni i dlaczego. Nie
miała szans w starciu z wampirem, więc uciekała. Była ofiarą, zwierzyną, która
ucieka mając nadzieję na przeżycie. On był za to łowcą, dumnym myśliwym, pewnym
swojej zdobyczy. Bawił się z nią w kotka i myszkę.
Biegła gdy nagle poczuła silne dłonie zaciskające się
wokół jej pasa. Odciągnął ją w mgnieniu oka i przyparł do pobliskiego drzewa.
Nie miała możliwości ruchu. Oddychała szybko czując narastające przerażenie.
Przygotowała się na najgorszy koniec. Pomyślała o mamie i swoich przyjaciołach
w duchu dziękując im za wszystko co dla niej zrobili. Gdy przypomniała sobie
dobre chwilę on nagle odezwał się chropowatym głosem:
- Nareszcie cię dopadłem, Caroline Forbes. Teraz już mi
się nie wywiniesz, jesteś tylko moja.
W chwili gdy wypowiedział te słowa była pewna, że ją
ugryzie i nastąpi koniec, lecz on za to wpatrywał się w nią w skupieniu, a
kącik jego ust powędrował w górę. Uśmiechnął się, zabije ją z uśmiechem na
twarzy. Prawdziwy psychopata - pomyślała.
I nagle stało się coś niespodziewanego, Klaus zamiast
zatopić kły w jej szyi pocałował ją, mocno napierając na jej wargi. Ten
pocałunek był gorący, trochę brutalny i zawierał wszelkie niedomówienia i
emocje, ból, strach, pasja, szczęście. Był żarliwy i pełen namiętności, ale i
za razem tęsknoty.
Caroline obudziła się nagle na dźwięk dzwonka telefonu. Wstała gwałtownie i gdy znalazła źródło hałasu telefon przestał dzwonić. Miała dwa nieodebrane połączenia. Jedno od Eleny, drugie od mamy. Cóż, widocznie jej sen pochłonął ją tak bardzo, że nawet nie słyszała sygnału. Nagle przypomniała sobie o czym śniła i co tak bardzo ją pochłonęło.
Klaus.
Dotknęła swoich ust rozmyślając o pocałunku. Dawno już się
tak nie czuła. Pomimo iż to był tylko sen wywarł na niej ogromne wrażenie i nie
mogła się uspokoić. Na myśl o tym, że Klaus mógłby ją odnaleźć jednocześnie coś
ścisnęło ją przyjemnie w żołądku i strach ją obleciał. No ale tak się nie
stanie, nie mógłby jej odnaleźć bo nawet nie powiedziała nikomu dokąd wyjeżdża.
Caroline opadła z powrotem na pościel. Jest bezpieczna. Leży
w miękkim łóżku, w luksusowym hotelu we Francji. Całe napięcie zeszło z niej i
nie dopuszczając do siebie myśli, że ktoś (Klaus) może ją odnaleźć zapadła w
sen. Tym razem nic jej się nie przyśniło. Może to i lepiej.
Paryż był pierwszym miejscem, do którego pojechała
Caroline. Poza tym, że zajmował pierwsze miejsce na jej liście, Caroline
marzyła o tym już od dziecka. Będąc zaledwie 12-letnią dziewczynką wyobrażała
sobie, że tańczy na balu w wersalskim pałacu, w pięknej sukni wiruje po
parkiecie razem ze swym księciem. Ale rzeczywistość jest inna, co prawda
wampirzyca przyjechała do Paryża, ale w innym celu niż taniec w pałacu. Nie ma
księcia, nawet bestii w pobliżu, ale to i lepiej.
Kiedy kilka godzin później, kiedy Caroline obudziła się była już
15. Po tak długim locie to nic dziwnego, że tak długo spała. Chociaż nie należała
do leni i była raczej osobą, która lubi jak się coś dzieje to po tak długim
spoczynku czuła się wypoczęta i zadowolona. Wstała z łóżka i postanowiła
rozejrzeć się trochę po swoim apartamencie. Po wczorajszym locie była tak
zmęczona, że nie za bardzo zwracała uwagi na jego wygląd i od razu po szybkim
prysznicu udała się spać. Ale dzisiaj już była wypoczęta, pełna nowej energii i
miała czas na wszystko co chciała zrobić, właściwie całą wieczność. Fakt, że
Caroline nigdy nie umrze trochę ją przytłaczał, ale i wywoływał ciekawość.
Będzie mogła zwiedzić cały świat, nauczyć się tysiąca języków, poznać masę
ludzi, którzy i tak umrą, a ona będzie żyć. Westchnęła na myśl o tym, po czym
sama zganiła siebie za to, że o tym w ogóle pomyślała.
Kiedy wstała postanowiła najpierw przyjrzeć się swojej
sypialni. Znajdowała się w jednym z najbardziej luksusowych paryskich hoteli,
na który normalnie nie było by ją stać i chyba musiałaby sprzedać własny dom na
jedną noc tutaj, ale że była wampirem wystarczyło, że zahipnotyzowała parę
osób i mogła tu nawet mieszkać do końca życia.
Podeszła do wielkiego okna, które znajdowało się
naprzeciwko łoża, widok z niego rozchodził się na wieżę Eiffla. Pokój urządzony
był nowocześnie, ale z duszą. W sypialni dominował beż, lecz można było też
dostrzec akcenty szarości, bieli i mięty. Ściany pokryte były beżową boazerią
ciągnącą się do samego sufitu, w rogu pokoju stał drewniany stolik, a po jego
bokach 2 miętowe fotele. Obok łóżka
znajdowała się szafka nocna a na niej biała orchidea w doniczce. Z drugiej strony
stała wielka, drewniana szafa.
Gdy już zakończyła zwiedzanie sypialni weszła do
przestronnego salonu, urządzony był w
podobnym stylu co sypialnia. Na samym jego środku stał duży, okrągły stół z
krzesłami. Na stole leżał bukiet świeżych, białych frezji, Caroline nie
pamiętała, żeby leżały tutaj wczoraj, ale zrzuciła winę na zmęczenie nie
przejmując się tym zbytnio. Z prawej strony znajdowała się biblioteczka z
książkami i również identyczne fotele, co w sypialni. Z lewej strony pokoju znajdowała się
miętowa kanapa z szarymi poduszkami, a na przeciwko niej, na ścianie wisiał
telewizor plazmowy.
Ostatnim punktem zwiedzania była łazienka. Wielka i
przestronna, można by rzec, że królewska. Podłoga wyłożona była szarym
kamieniem, a na ścianach widniały zdobienia z białego kamienia. Na ścianie
naprzeciw drzwi znajdowało się wielkie lusterko sięgające sufitu, zajmujące
prawie całą przestrzeń. Z lewej strony znajdowało się jacuzzi. Tak, prawdziwe
jacuzzi tylko i wyłącznie do dyspozycji Caroline! Dziewczyna nie mogła uwierzyć
w swoje szczęście i przepełniała ją radość. Oprócz jacuzzi w łazience znajdowała
się też ogromna wanna i wypasiony prysznic z dyszami, hydromasażem i innymi
gadżetami.
Po dobrych 2 godzinach spędzonych na relaksie w swojej
łazience i rozpakowywaniu rzeczy Caroline ubrana i umalowana postanowiła udać
się zwiedzić troszkę miasto. Ale za nim wyruszyła postanowiła jeszcze zaspokoić
głód krwi. Sięgnęła do małej przenośnej lodóweczki, którą postawiła w
sypialni. Wyjęła z niej woreczek swojej ulubionej krwi B Rh+ i wbijając w niego
słomkę szybko wypiła.
Jako, że była godzina 17 i było już stanowczo za późno na
śniadanie pojechała taksówką do restauracji, żeby zjeść kolację. Chociaż nie
potrzebowała już ludzkiego jedzenia, to nie znaczy że jej już nie smakowało.
Stare przyzwyczajenia jedzenia posiłku pozostały, a że mogła teraz opychać się
bez konsekwencji, to czemu nie.
Caroline wybrała ekskluzywną restaurację, w której było
dość sporo ludzi. Była urządzona trochę
w stylu Ludwika XV, ale z nowoczesnymi elementami. Dominowały głównie czerń i
biel. Gdy weszła do środka za kontuarem stał mężczyzna, i pytał o rezerwacje,
której trzeba było dokonać minimum pół roku wcześniej. Wampirzyca nie miała
rezerwacji, ale miała za to parę asów w rękawie.
Kiedy podeszła do kontuaru mężczyzna zmierzył ją wzrokiem
i chyba stwierdził, że dziewczyna nie ma wystarczająco pieniędzy na tą
restaurację, ale i tak uśmiechnął się do niej zalotnie. Facet miał około 20 lat
i zdaje się, że był studentem i tylko dorabiał sobie tutaj przez wakacje.
- Ma pani rezerwację?- zapytał, a Caroline uśmiechnęła się
zalotnie i zamrugała rzęsami.
- Niestety nie.
- Więc nie mogę pani wpuścić przykro mi, ale z chęcią za
to umówię się z panią na kawę – mrugnął do niej.
- Myślę, że jest jeszcze jeden sposób, żeby mnie pan
wpuścił – przybliżyła się do niego i oparła łokcie na blacie. Mężczyzna
zachichotał i oparł się luźno bokiem o kontuar.
- Chętnie panią wysłucham.
Caroline uśmiechnęła się przebiegle. Nachyliła się
jeszcze bardziej i spojrzała facetowi głęboko w oczy i użyła uroku.
- Załatwisz mi stolik z dobrym widokiem, bez rezerwacji. A
i jeszcze jedno nie będę za nic dziś płacić. Okej?
W chwili gdy mówiła do faceta jego źrenice nagle
rozszerzyły się, po czym wróciły do normalnej wielkości.
- Okej.
Caroline z dumą weszła na salę i poszła za mężczyzną,
który zaprowadził ją do stolika naprzeciwko okna przy którym siedziała jakaś
para. Portier stanął przed nimi i powiedział:
-Przepraszam państwa, ale ten stolik jest zajęty.
- Słucham? – zapytał zdziwiony mężczyzna – Zrobiliśmy tu
rezerwację rok temu.
- Przykro mi, ale będzie tu siedział nasz gość specjalny –
tu wskazał na Caroline. Pewnie gdyby była człowiekiem jej policzki spłonęły by
szkarłatem.
- Ale pan nie rozumie – mężczyzna wstał i podszedł bliżej
do portiera – Dzisiaj miałem się oświadczyć. Proszę pana bardzo – tu prawie już
błagał, a Caroline zmiękło serce, nie mogła zepsuć czegoś takiego.
- Przykro mi, ale…
- To już nie będzie konieczne – wampirzyca zwróciła się do
mężczyzny – myślę, że mogę zająć inny stolik – zauroczyła ponownie portiera.
- Dziękuję, pani bardzo. Planuję to już od dłuższego czasu…
- spojrzał na swoją narzeczoną, która obserwowała cało zajście lekko
zaniepokojona. Kiedy na nią spojrzał w jego oczach było widać miłość. Caroline
bardzo to rozczuliło, sama też chciała żeby ktoś patrzył na nią w ten sposób.
- Życzę powodzenia i mam nadzieję, że się zgodzi –
uśmiechnęła się do mężczyzny, a on uradowany odszedł do swojego stolika.
Portier zaprowadził ją w inne miejsce, ale i z tego widok z
okna był niesamowity. Kelner przyniósł jej kartę dań, Caroline poprosiła o
czerwone wino. Nie znała się na tym za bardzo ale wybrała dość drogie. Kiedy
przyniesiono jej napój nie była jeszcze do końca zdecydowana co zamówić. Wtem
usłyszała za sobą męski głos, który znała już dobrze.
- Czy mogę ci doradzić co zamówić?
Rozdział bardzo ciekawy i wciągający. Akcja powoli się rozkreca :-) czy ten tajemniczy mężczyzna to Klaus?? Oj tak, to napewno jest on :-)
OdpowiedzUsuńNie mogę nic powiedzieć, ale postaram się jeszcze dzisiaj dodać kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuń