Playlist

wtorek, 3 maja 2016

Rozdział 14

Lista rzeczy do zrobienia (zanim umrę):
5). Zbudować związek oparty na zaufaniu. Nigdy więcej kłamstw.

Punkt piąty swojej listy Caroline napisały kiedy jej ojciec odszedł od jej mamy do faceta. Okłamał ją, pomimo iż był gejem ukrywał to przed swoją rodziną. W tamtym czasie 12-letnia Caroline bardzo to przeżyła, dlatego postanowiła sobie, że w przyszłości będzie z kimś w stu procentach szczera i otrzyma to samo w zamian.
Teraz już dorosła Caroline, wampirzyca siedziała naprzeciwko swojego mężczyzny w pozornie małej i zacisznej restauracji Le Polidor. Popijali wino, opowiadał jej historie ze swojego życia i nie tylko. Podobno wnętrze restauracji od ponad 100 lat nie zmieniło swojego wystroju, przychodzili tu najwięksi artyści, ale to była akurat prawda. W samym kącie siedział Leonardo DiCaprio z jakąś atrakcyjną blondynką, z innej strony Woody Allen. Restauracja trzymała poziom, skoro przychodziły tu gwiazdy, tej nocy Caroline sama czuła się jak jedna z nich. Może przez piękną kreację, może przez gorące spojrzenia Pierwotnego, które posyłał jej z przeciwnej strony stolika.
Skoro kolacja była już zjedzona, a wino dopite wybrali się na spacer.
- Gdzie idziemy? – dziewczyna zapytała swojego towarzysza.
- W specjalne miejsce. Zobaczysz, ale jestem pewien, że ci się spodoba.
Chwycił jej drobną dłoń w swoją i pocałował jej wierzch, co spowodowało chwilowe zatrzymanie serca dziewczyny.
- Skąd wiesz, że mi się spodoba? Być może wcale tak się nie stanie. Może ucieknę stamtąd tam gdzie pieprz rośnie i zostawię cię samego.
Przyciągnął ją do siebie i zamknął w niedźwiedzim uścisku, co wywołało u niej chichot.
- Ani mi się waż! Caroline – spojrzał się poważnie w jej oczy – Nigdy nie pozwolę ci odejść.
Coś ścisnęło serce dziewczyny, po czym zaczęło bić dwa razy mocniej. Zarzuciła ręce na szyję Klausa i obdarzyła jego usta namiętnym pocałunkiem.
- Spokojnie, nigdzie się nie wybieram – zapewniła go i dała mu słodkiego całusa w policzek.
Widząc radość malującą się na twarzy swojego wybranka poczuła ciepło w sercu. Wszyscy dookoła mieli go za bestię bez uczuć, ale ona znała prawdę. Grał takiego przed publiką specjalnie żeby wywołać strach. Działało, ale nie na niej. Kochał swoje rodzeństwo, walczył by dla nich do ostatniej kropli krwi płynącej w jego żyłach. Dla Caroline przyjechał do Europy, odnalazł ją, uratował z opresji, pokochał…
Wampirzyca jeszcze nie zdawała sobie sprawy, że darzy Pierwotnego miłością i że jest ona równie mocno odwzajemniona.
Szli dalej, objęci aż do metalowej, wysokiej bramy. Klaus zatrzymał się i zwrócił się do blondynki, mówiąc:
- Teraz muszę ci zasłonić oczy.
Pokręciła z niedowierzania głową i zaczęła się śmiać.
- Zwariowałeś? Jestem wampirem, mam też w zanadrzu świetny słuch, nie wyprowadzisz mnie na manowce.
- Spokojnie kochana, nie zamierzam.
Zdjął apaszkę z jej szyi i delikatnie muskając palcami szyję, zawiązał z tyłu głowy, ale tak żeby nie mogła nic zobaczyć. Jedną ręką objął ją w talii, drugą trzymał za dłoń i prowadził ją w ciemność.
Szli przez chwilę w ciszy, po czym usłyszała przy swoim uchu chrapliwy głos mężczyzny.
- Uwaga, stopień.
Nawet nie zdążyła podnieść nogi, aby go przejść, Klaus podniósł ją i przeniósł tak żeby nie musiała tego robić. To było trochę niespodziewane, ale i tak całkiem przyjemne.
Poprowadził ją jeszcze przez chwilę i kazał jej się zatrzymać. Złapał ją za obie dłonie i położył na czymś szorstkim.
Drewno, tak, drewniana poręcz – pomyślała dziewczyna.
- I teraz chwila prawdy – wyszeptał.
Ale zamiast zdjąć chustę z jej szyi, ujął ją za brodę i delikatnie pocałował. Dopiero potem zdjął przepaskę.
Wzięła głęboki oddech. Jedynym stwierdzeniem, które przeszło jej przez głowę, było niesamowite.
Znajdowali się na drewnianym moście, rozpościerał się przed nimi piękny widok ogrodu dyskretnie oświetlanego białym światłem lamp. Sam ogród był kaskadą kolorów pięknie kwitnących kwiatów, był ich cały ogrom, narcyzy, irysy, tulipany, frezje wszystkie w innych kolorach.
Przez chwilę miała wrażenie, że zna to miejsce, wtedy usłyszała głos mężczyzny, tuż przy swoim uchu.
- Jak ci się podoba?
Odwróciła się w jego stronę, szukając słów odpowiednich by opisać to, co przed chwilą zobaczyła.
- Jest magiczny. Klaus, to najpiękniejsze miejsce jakie widziałam.
- To ogród Claud’a Monet’a. Wielokrotnie go malował.
- Wiedziałam, że skądś znam to miejsce! Monet, magiczny ogród w Giverny! Jezu, jest taki piękny, nigdy nie przypuszczałam, że uda mi się zobaczyć coś takiego na żywo.
Ten widok był pokarmem dla jej duszy. Chociaż sama nie potrafiła malować, to i tak uwielbiała sztukę, a napawanie się na żywo widokiem, który uwiecznił sam Monet było wyjątkowym doświadczeniem.
 Klaus objął ją i przytulił policzek do jej głowy, przy okazji składając pocałunek na jej czubku.
Ta chwila była taka piękna. Tylko on i ona, podziwiający razem tajemniczy ogród.
- To chyba jednak nie uciekniesz – zaśmiał się w jej włosy.
- Ani mi się śni.
Po magicznych chwilach spędzonych na moście udali się w stronę samochodu z zamiarem powrotu do domu.
Mijali jedną z ulicznych latarni. Niby nic niezwykłego, jednak znajdowało się na niej ogłoszenie o zaginięciu, razem z dołączonym zdjęciem i to właśnie przykuło uwagę wampirzycy. Szybko podeszła do latarni i zerwała kartkę.
Na zdjęciu widniał uśmiechnięty od ucha do ucha 25- latek, o ciemnych oczach i włosach.
Pod zdjęciem widniał napis:
Josh Franklin
ZAGINIONY
Ostatni raz widziany w klubie Deasire, dnia 27 lipca. Wyszedł i nie wrócił.
Proszę, jeśli masz jakiekolwiek informację, zadzwoń pod numer podany na dole. W domu czekają na niego rodzice i młodsza siostra.

Zakryła usta dłonią.
- Klaus, Klaus! – wołała go, choć stał tuż obok niej, z emocji zaczęły trząść się jej ręce, a głos łamać – Klaus, co się tam stało?
- Caroline, ja…
- Klaus, co się tam do cholery stało, kiedy mnie znalazłeś?!
Widząc jego łamiące spojrzenie, już wiedziała.
- O, Boże, ja go zabiłam! – złapała się za głowę – Zabiłam go! Jestem mordercą!
- Caroline, spokojnie – chcąc ją uspokoić dotknął jej ręki, ale odskoczyła jak oparzona.
- Zostaw mnie! – już płakała – Jak mogłeś mnie okłamać! Powiedziałeś, że on żyje, że nic mu nie jest! Kłamałeś, przez ten cały czas kłamałeś!
- Przepraszam, zrobiłem to dla twojego dobra. Nie chciałem żebyś…
- Co, cierpiała? – przerwała mu – To nie ja tu cierpię, jego rodzice, siostra… To oni teraz cierpią, Klaus!
Zaczęła się cofać, kiedy on zbliżał się do niej.
- Zostaw mnie! Kłamałeś, a ja jestem morderczynią!
Zerwała się do biegu, biegła na oślep. Wiedziała, że Pierwotny pobiegnie zaraz za nią, skręciła parę razy, w nieznane sobie uliczki, aż w końcu natrafiła na ślepy zaułek.

- Jesteś morderczynią – usłyszała cichy głos, dochodzący gdzieś za jej pleców. Szukając jego źródła obróciła się i w tej samej chwili tego pożałowała. Dostała w głowę czymś mocnym, a ostatnim co miała przed oczami były jasne gwiazdy na czarnym niebie.

***************************************************
Hej! 
I jak wam się podoba to, co się dzieje? Znowu wróciłam do Listy rzeczy do zrobienia, bo troszkę mi się o tym zapomniało, no ale nic. Macie jakieś sugestie? Piszcie komentarze, co wam się podoba, a co niekoniecznie bo umieram z ciekawości.
Wasza Horney Morket

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate