Zaskakujące, jak wiele może się zmienić w tak krótkim odstępie czasu.
Dopiero Caroline była zwykłą
licealistką, której jedynym problemem był wybór sukni na bal. Potem stała się
wampirem pijącym krew, ale to był tylko wierzchołek góry lodowej dziwnych
zdarzeń. Następnie poznała Pierwotnego, który wywrócił jej życie do góry nogami, sto razy bardziej niż
sam fakt stania się wampirem. I chociaż ich znajomość chwilami wydawała się
absurdem, to im dłużej ciągnęło się to szaleństwo, tym bardziej wciągało
Caroline do siebie i nie chciało uwolnić ze swojej pajęczej sieci. W dwóch
słowach, zakochiwała się i to z dnia na dzień co raz mocniej w człowieku, a
raczej hybrydzie, do której nie powinna nic czuć. Wszyscy bali się i unikali go
jak ognia, ale to właśnie ten ogień ciągnął ją do niego najmocniej.
Ale nawet w bajce nie dzieją się
same przyjemne rzeczy.
Mieli kłopoty. Groziło im wielkie
niebezpieczeństwo ze strony łowców Alavler. I chociaż zagrożenie nie dotyczyło
bezpośrednio Caroline, a rodziny Pierwotnych to nie wyobrażała sobie zostawić
ich z tym samych, tak się nie robi. Musiała im pomóc, w końcu miała o kogo walczyć.
Znajdowali się teraz w salonie
Rachel, obmyślając skuteczny plan, jak
wciągnąć czarownice do kręgu łowców i zdobyć potrzebne informacje. Chociaż Crow
nie paliła się by tam pójść, to została zmuszona ze względu na powagę sytuacji.
- Przecież od tak tam nie wejdę! –
wykrzyczała Rachel.
- Ktoś musi, a tak się składa, że
tym kimś jesteś ty – Rebekah wbiła podłe spojrzenie w wiedźmę.
- Ale ja nawet nie wiem co oni o
mnie myślą. A jeśli uznają mnie za zdrajcę? Albo znowu podadzą mi serum... – w tym
miejscu warga dziewczyny zaczęła lekko zadrżeć, próbowała to opanować i napiła
się herbaty.
Caroline widziała, że Klaus bił
się z myślami. Nie chciał narażać Rachel, ale musiał bo na szali stało również
życie jego i jego rodzeństwa.
Wampirzyca wpadła na pomysł.
- A gdybyś znowu została ich
wtyczką?
Wszystkie spojrzenia skierowały
się w stronę dziewczyny.
- Jak to? To chyba niemożliwe.
Serum...
Caroline nie dała czarownicy
dokończyć.
- Jeśli dobrze rozumiem. Serum
działa w ten sposób, że ktoś może wejść do twojego umysłu szukając prawdy.
- I wykryć kłamstwo. Caroline,
moja droga my już to wiemy – Rebekah przewróciła oczami.
- Cicho. Daj jej dokończyć –
zganił ją Klaus.
- A jeśli Rachel w głowie będzie
miała jedną wersje zdarzeń, która w jej przekonaniu będzie prawdą to łowcy jej
uwierzą.
- Więc sugerujesz, że mamy użyć
uroku na Rachel i przekona łowców – Elijah podrapał się po brodzie w zamyśleniu
– Całkiem dobry pomysł, ale nawet jeśli by wypalił to nie odstępowali by jej na
krok, przecież nie ryzykowaliby kolejnego niepowodzenia. Więc jak mielibyśmy
śledzić jej poczynania?
Caroline pogrążyła się w
rozmyślaniach, z czego wyrwał ją głos Klausa.
- Potrzebna nam czarownica,
kolejna. Może mogłaby stworzyć coś w rodzaju komunikatora między nami a Rachel?
Dziewczyna pokiwała głową.
- No dobrze, ale czemu ja nie
mogłabym tego zrobić? Przecież też jestem czarownicą i tak się składa, że nie
najgorszą.
Uśmiechnęła się zawadiacko, na co
Rebekah, która nie pała miłością do Crow przewróciła oczami mrucząc coś pod nosem.
- Nie zapominajmy o tym, że łowcy
to też czarodzieje. Potrafią wyczuć jeśli używałaś magii, a jeśli zrobi to ktoś
inny to może łatwiej będzie to ukryć.
- Rachel, czy znasz jakąś inną,
zaufaną czarownice? Nie możemy powierzyć tej sprawy byle komu.
Brunetka chwilę zastanowiła się,
po czym wstała ze swojego fotela i udała się do pokoju obok.
Caroline wymieniła z Klausem
porozumiewawcze spojrzenia. Obydwoje mieli spore obawy. I chociaż Pierwotny
próbował to ukryć, to i tak wiedziała, że się boi. Uścisnęła lekko jego dłoń,
odwzajemnił uścisk, uśmiechając się odrobinę.
Tę słodką chwilę czułości
przerwała im Rachel wparowując do salonu ze skórzanym notesem w ręku.
- Myślę, że znalazłam kogoś
odpowiedniego. To moja przyjaciółka, jest dla mnie prawie jak siostra. Muszę
tylko wysłać jej wiadomość.
- Dobrze. Daj nam znać, jak się z
nią porozumiesz. Tymczasem muszę już iść, mam coś do załatwienia.
Elijah wstał.
- Pojadę z tobą, też coś mam do
roboty – Rebekah również wstała - Widzimy się w domu – zwróciła się do pary
siedzącej na sofie i razem z bratem wyszła.
Humor czarownicy od razu zmienił
się po wyjściu pierwotnej blondynki, odetchnęła, wyprostowała się i posłała
nieśmiały uśmiech w stronę pary, a raczej tylko w stronę Klausa.
- Mam nadzieję, że wpadniecie do
mnie na urodziny. Zaproszę też Lisę, będziecie mieli okazję ją poznać.
- Twoją przyjaciółkę? – odezwał się
Pierwotny.
- Tak – pokiwała głową – Urządzę
największy bal, jaki widziało to miasto! I myślę, że nawet uda mi się przebić
te, które ty niegdyś wyprawiałeś, Nik.
Jej wesołość była zaskakującą
odmianą od tego jak zachowywała się zaledwie chwilę wcześniej. Caroline jej nie
ufała, ale jeśli miała im pomóc, to w pewnym stopniu musiała to zrobić.
- No nie wiem, zobaczymy – odparł Klaus,
widocznie nie miał ochoty na gatkę-szmatkę – Jesteś pewna co do tej swojej
przyjaciółki? Można jej zaufać?
- Myślę, że tak. Zawsze jej
ufałam, tak jak ona mi – znowu przybrała monotonny głos, tracąc swoją
wcześniejszą wesołość – Jest naprawdę
dobrą czarownicą, może nawet lepszą ode mnie.
- Skoro tak, to mamy pewność, że
możemy polegać na jej umiejętnościach – Będziemy się już zbierać.
Wstał i podał dłoń Caroline, którą
dziewczyna ujęła delikatnie i wstała z sofy.
- Dobrze, w takim razie odprowadzę
was.
Korytarz był dość wąski jak na
taką rezydencję, więc Klaus zmuszony był puścić rękę dziewczyny.
Gdy byli już w połowie korytarza
blondynka przypomniała sobie o torebce, którą zostawiła na sofie i wróciła po
nią. Rachel poszła za nią, a Klaus udał się już do samochodu.
Wzięła torbę z kanapy i już miała
zamiar wychodzić, kiedy Rachel niespodziewanie złapała ją za rękę. Na krótki
moment jej oczy zasnuły się mgłą, co było bardzo niepokojące, ale trwało tylko
kilka sekund.
Spojrzała się na wampirzyce
szeroko otwartymi oczami.
- Nastanie dzień kiedy własna siła
cię przerośnie, a ktoś kogo kochasz najmocniej wpadnie w pułapkę bez wyjścia.
Ta miłość zmieni was oboje, nie na dobre. Bój się, wampirzyco bo kiedy zegar
wybije godzinę śmierci nie będziesz jedyną cierpiącą.
Po czym puściła jej rękę i
przerażona wpatrywała się w swoje dłonie. Caroline wybiegła z pokoju, pozostawiając
tam echo mrocznej przepowiedni.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I tak oto jest rozdział 12 po długiej przerwie. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś odwiedza tego bloga, jeśli tak zostawcie komentarze, a będę miała motywację do napisania kolejnego!
Wasza Horney Morket
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz